Kobieta została zaatakowana przez rekina przy plaży Palauea na hawajskiej wyspie Maui. Nurkowała kilkadziesiąt metrów od brzegu.
- Usłyszeliśmy ten mrożący w żyłach krzyk. Zobaczyliśmy plamę krwi w jasnej wodzie dookoła niej - relacjonuje Moore, który jest nauczycielem wychowania fizycznego i pastorem.
57-latek rzucił się turystce na pomoc. Gdy do niej dopłynął, nie miała już ręki, ponieważ odgryzł ją rekin. Mężczyzna zarzucił więc jej drugą rękę na swoją szyję i zaczął ją ciągnąć w kierunku brzegu.
- Olśniło mnie, że ja również znalazłem się w niebezpieczeństwie. Rekin jest w pobliżu, a ona krwawi. Zacząłem głośno się modlić, wołać: "Boże, Boże, chroń nas". Ona powiedziała: "Umieram. Wiem, że umrę" - opowiada pastor.
- Gdy zacząłem wołać do Boga, poczułem nagły przypływ sił. Dopłynąłem do brzegu - mówi Moore.
Gdy on i jego przyjaciel, 61-letni Nicholas Grisaffi, wyciągnęli kobietę z wody, zaczęła tracić przytomność. Pastor przeprowadził resuscytację, której przyglądało się troje przyjaciół 20-letniej turystki. Moore i Grisaffi wynieśli ostatecznie kobietę z plaży na kajaku, którego użyli jako noszy.
- Gdyby nas tam nie było, nie przeżyłaby. Poza nami nikt niczego nie zrobił. Stali tam tylko zszokowani i patrzyli na krew i to wszystko - opowiada Grisaffi.
Po pewnym czasie przyjechała karetka pogotowia i Niemka została zabrana do szpitala. Moore i Grisaffi odwiedzili później kobietę w placówce. Jej stan jest stabilny.
Po ataku plażę zamknięto na 24 godziny. W tym czasie przeszukano miejscowe wody. Nie wiadomo, jakiego gatunku rekin zaatakował kobietę.
Był to siódmy atak rekina na człowieka na Hawajach w tym roku. W całym ubiegłym roku zanotowano ich tam 11. Ostatni śmiertelny atak rekina na Hawajach miał miejsce w 2004 roku.
Źródło: Sky News