Podpisana przez niego ustawa przewiduje kary za wulgaryzmy na scenach, w teatrach, książkach, filmach, a także przekazach telewizyjnych i radiowych.
Naruszenie tego prawa będzie wiązało się z karą w wysokości od 2 tys. (190 zł) dla osób prywatnych do 50 tys. rubli (około 5 tys. zł) dla organizacji.
Ustawa zakazuje także sprzedawania bez specjalnego oznakowania produktów audiowizualnych i nagrań zawierających niecenzuralne słownictwo. Dla tych, którzy będą ignorować to wymaganie, przewidziano analogiczne kary.
Przy powtórnym złamaniu prawa wielkość kar wzrasta. Przedsiębiorcom będzie groziło na przykład zatrzymanie ich działalności na 90 dni.
Ustawa spotkała się z krytyką w niektórych środowiskach.
- Zakazywać niecenzuralnego słownictwa w kinie czy na scenie W kraju, w którym wszyscy, w tym niektórzy deputowani, rozmawiają, używając wulgaryzmów? To szczyt obłudy i hipokryzji - uważa reżyser Andriej Stempkowski.
W trudnym położeniu znalazł się choćby rosyjski Teatr Kolada, w którym aktorzy używają na scenie wulgaryzmów.
Odpowiednia państwowa komisja stworzyła już listę czterech najbardziej wulgarnych słów kategorycznie zakazanych w środkach masowego przekazu. Komisja będzie również rozstrzygała sytuacje sporne.
Prawo wejdzie w życie 1 lipca i nie będzie dotyczyło produkcji, które wyszły na rynek przed tym terminem.
Źródło: rbcdaily.ru, e1.ru, polit.ru