Przed tygodniem donosiły tak serwisy internetowe na całym świecie. Angolański rząd oficjalnie zaprzecza tym informacjom.
- W Angoli nie jest prowadzona wojna z islamem ani z żadną inną religią - mówi Manuel Fernando - dyrektor Narodowego Instytutu ds. Religijnych będącego częścią ministerstwa kultury Angoli.
- Nie podjęliśmy żadnej oficjalnej decyzji, której celem byłoby zniszczenie lub zamknięcie jakichkolwiek miejsc kultu - dodaje.
Prawo w Angoli wymaga jednak od organizacji religijnych rejestracji. Obecnie legalne są 83 takie organizacje - wszystkie chrześcijańskie. W ubiegłym miesiącu ministerstwo sprawiedliwości Angoli odrzuciło wnioski o rejestrację 194 organizacji, w tym społeczności muzułmańskiej.
Angolańskie prawo zakłada, że dla uzyskania statusu prawnego grupa religijna musi mieć 100 tys. członków i musi być obecna w 12 z 18 prowincji kraju. Taki status umożliwiłby jej w pełni legalne budowanie szkół i miejsc kultu.
David Ja, rzecznik Islamskiej Społeczności Angoli (ICA), twierdzi, że islam jest w Angoli religią prześladowaną.
- Można powiedzieć, że islam został w Angoli zakazany, bo aby dana religia w tym kraju została uznana, trzeba mieć 100 tys. wyznawców. Inaczej oficjalnie nie możesz się modlić - mówi Ja.
Według ICA, w Angoli istnieje 78 meczetów i wszystkie poza tymi zbudowanymi w stolicy, Luandzie, zostały zamknięte.
- Meczety w Luandzie miały zostać zamknięte. Rząd zmienił zdanie tylko ze względu na międzynarodowe poruszenie w związku z doniesieniami, że Angola zakazała islamu - podkreśla rzecznik ICA.
- Zwykle przekazują nam prawny nakaz, by zniszczyć meczet i dają nam na to 73 godziny. Jeżeli tego nie robimy, rząd robi to za nas - tłumaczy.
Władze odpowiadają jednak, że wiele meczetów, które zostały szybko zbudowane, by służyć imigrantom, miało braki w dokumentacji i dlatego zostało zamkniętych.
W Angoli mieszka około 18 mln ludzi, w tym około 90 tys. muzułmanów.
Źródło: Christian Post, Guardian