Bae, amerykanin koreańskiego pochodzenia został aresztowany w listopadzie 2012 roku, podczas gdy oprowadzał grupę turystów w regionie Rason w Korei Północnej. Oskarżono go o działalność wywrotową i skazano.
Na konferencji prasowej, która odbyła się w Pjongjangu, przyznał się do działalności przeciwko północnokoreańskiemu rządowi i przeprosił za nią. Wyraził też nadzieję, że Stany Zjednoczone porozumieją się w sprawie jego uwolnienia.
- Wierzę, że mój problem może zostać rozwiązany na drodze bliskiej współpracy i porozumienia pomiędzy rządem Stanów Zjednoczonych i rządem tego kraju - oświadczył.
Północnokoreańskie media pokazywały Bae pracującego na polach. On sam zaprzeczył jednak, by był źle traktowany.
Dodał, że komentarze jego siostry, a także wiceprezydenta USA, Joe Bidena, tylko skomplikowały jego sytuację.
- Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych powiedział, że zostałem zatrzymany bez powodu. Również moja młodsza siostra powiedziała ostatnio prasie, że nie popełniłem żadnego przestępstwa. Myślę, że te komentarze bardzo rozgniewały tu ludzi. Z tego powodu moja sytuacja jest teraz trudna - zaznaczył Bae.
Choć ze względu na zły stan zdrowia misjonarz przez ostatnie pięć miesięcy był poddawany leczeniu w szpitalu, obawia się, że wkrótce zostanie przeniesiony z powrotem do więzienia.
Nie wiadomo czy wszystkie słowa, które wypowiedział na konferencji prasowej były szczere.
Inny Amerykanin, 85-letni Merrill Newman, który został wypuszczony przez władze Korei Północnej z zamknięcia, wyznał, że składał tego rodzaju oświadczenia pod przymusem.
Waszyngton potwierdził ostatnio, że specjalny wysłannik do Korei Północnej, Robert King, jest gotowy, by pojechać do Pjongjangu i negocjować uwolnienie Kennetha Bae.
Źródło: The Telegraph