W audycji "a.c. ranek" wizytę tę nazywa "nieszczęsną".
Jak stwierdza, niektórzy komentujący to spotkanie "przesadzili ze słownictwem", a z kolei inni "stali się nadzwyczaj gorliwymi apologetami wszelkiego rodzaju jedności".
- Takie hasło teraz idzie przez katolicko-liberalny Internet, że Bóg nie dzieli, Bóg jest Bogiem jedności a nie podziałów. Czyżby? - pyta.
I uznaje, że są to "bzdury", biorąc pod uwagę treść Biblii.
Przypomina, że w Ewangelii Mateusza 10,34-40 czytamy:
"Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je. Kto was przyjmuje, mnie przyjmuje, a kto mnie przyjmuje, przyjmuje tego, który mnie posłał."
Jak zauważa pastor, fragment ten mówi, że przyjście Jezusa oznaczało podział w najgłębszej i najbardziej intymnej części społeczeństwa czyli w rodzinie.
- Można powiedzieć, że przyjęcie nauki Jezusa dzieli, nie łączy. Dzieli ludzi tak jak Jezus tego oczekuje - stwierdza.
Cytuje też I List do Koryntian 5,9-13:
"Napisałem wam w liście, abyście nie przestawali z wszetecznikami; ale nie miałem na myśli wszeteczników tego świata albo chciwców czy grabieżców, czy bałwochwalców, bo inaczej musielibyście wyjść z tego świata. Lecz teraz napisałem wam, abyście nie przestawali z tym, który się mieni bratem, a jest wszetecznikiem lub chciwcem, lub bałwochwalcą, lub oszczercą, lub pijakiem, lub grabieżcą, żebyście z takim nawet nie jadali. Bo czy to moja rzecz sądzić tych, którzy są poza zborem? Czy to nie wasza rzecz sądzić raczej tych, którzy są w zborze? Tych tedy, którzy są poza nami, Bóg sądzić będzie. Usuńcie tego, który jest zły, spośród siebie."
- Słowo Boże jednoznacznie wskazuje, że tych, którzy się mienią braćmi, a żyją jak bałwochwalcy, chciwcy, wszetecznicy, kłamcy, grabieżcy, pijacy, takich nie należy zapraszać do własnych domów, nie wolno z nimi jadać, należy ich usuwać poza kościół. A więc należy kościół oddzielać od takich ludzi - wskazuje.
Jak zauważa, w zborach uczy się tymczasem, że "nie wolno ludzi dzielić, nie wolno o nikim źle mówić, to Bóg będzie sądził ludzi, to Bóg wie, kto ma jakie serce".
- Ludzie, to, co Bóg wie, to Bóg wie i ani tobie ani mnie do tego, co Bóg wie. Ale to, co my wiemy, to nas zobowiązuje do posłuszeństwa Bogu, wykonywania woli Bożej, a nie zatruwania jakiejś społeczności opowiadaniem o tym, że mamy być jedno - podkreśla Cyrikas.
Cytuje jeszcze jeden fragment - II List do Koryntian 6,14-15:
"Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym?".
- To jest świetny komentarz do ekumenii z Kościołem rzymskokatolickim. Czy rzymski katolicyzm, nie mówię w tym momencie o rzymskich katolikach, ale rzymski katolicyzm jako religia czy jest religią, która wierzy Jezusowi Chrystusowi? Odpowiedź jest tylko jedna - oczywiście, że nie. Rzymski katolicyzm jako religia nie ma nic wspólnego z Chrystusem i z Bogiem - mówi.
Według niego, Katechizm Kościoła Katolickiego "praktycznie w każdym punkcie "rozjeżdża się" z tym, co zostało zapisane w Piśmie Świętym.
- Zresztą oni to doskonale wiedzą i się tym nie przejmują. Oczywiście mają do tego prawo, żeby było jasne. Ale jaka jest zgoda między nami wierzącymi Jezusowi Chrystusowi a nimi, którzy Jezusowi Chrystusowi nie wierzą? - pyta.
Przyznaje, że sam zna katolików, którzy są wierzącymi ludźmi.
- Szanuję, kocham ich, spotykam ich, siadamy do stołu, rozmawiamy, czasami się modlimy. Nic złego się nie dzieje. Nie ma z tym żadnego problemu - stwierdza.
Dalsza część tekstu pod audycją.
Podkreśla, że "uczciwie" z nimi rozmawia, jednak o swojej przyszłości zdecydują oni sami.
- Ale czym innym jest siadanie do stołu z przedstawicielem instytucji i dogadywanie się z tą instytucją na temat wspólnej jedności, jakiejś współpracy. Przecież to jest zdrada Chrystusa, społeczność między światłością a ciemnością - mówi pastor.
Jak oznajmia, "nie ma złudzeń co do Kościoła".
Według niego, denominacje, które angażują się w ekumenizm, "idą na zjednoczenie z wyznawcami tak naprawdę kultów pogańskich, bo przecież nie Boga".
- Przecież to jest taka oczywistość, że aż dziwię się, że ktoś ma jakieś wątpliwości - stwierdza.
Podkreśla jeszcze raz, że z niektórymi katolikami ma dobrą społeczność i "kocha ich i szanuje", a także im "służy". Zaznacza, że to jednak nie jest to samo, co "mieć społeczność z instytucją rzymskiego katolicyzmu".
Wzywa do tego, by przestać się "łudzić" i by więcej nie mówić, że Bóg nie jest Bogiem podziałów.
- Bóg jest Bogiem podziału. On oddzielił wierzących od niewierzących. Oddzielił tych, którzy idą do piekła od tych, którzy idą do nieba. Podzielił ludzi (...) To jest podstawowa prawda w Biblii, podstawowa doktryna biblijna. Kto tego nie rozumie, to niczego nie rozumie - zaznacza.
Pyta - skoro Bóg jest Bogiem podziału, to kto nie jest Bogiem podziału?
- Diabeł nie jest Bogiem podziału, bo diabeł chce wszystko połączyć, oczywiście pod swoim berłem - podkreśla.
Na podstawie: Droga Uczniostwa/YouTube