Media przypominają jego wystąpienie podczas spotkania autorskiego w Krakowie w marcu, gdzie promował jedną ze swoich książek.
Apelował wtedy, by nie jeść za dużo mięsa. Argumentował to cierpieniem zabijanych zwierząt.
– Czy to jest kotlecik, czy to jest szyneczka babuni, czy salceson dziadunia, czy paróweczka kogoś tam – nie ma na tym świecie paróweczki, która nie wzięłaby się z przemocy, z krwi, śmierci zwierzęcia, które w momencie zarzynania krzyczało, że chce żyć. Nie ma takiej paróweczki! - podkreślał.
Według niego, bronienie praw zwierząt to idea konserwatywna, a ludzie są w stanie "obsługiwać dobro i zło" w ich życiu i układać sobie "relacje z tymi stworzeniami".
- Ja jako człowiek dostałem najwięcej i w związku z tym mam największą odpowiedzialność i powinienem zacząć z tego wyciągać praktyczne wnioski, bo mnie zwierzęta, które spotkałem w życiu, będą sądzić na Sądzie Ostatecznym. Ludzie i zwierzęta. Świat mnie będzie sądzić, stworzenie mnie będzie sądzić. Każde stworzenie. Świnia, którą zjadłem w życiu, a zjadłem ich na pewno co najmniej kilkanaście, to było stworzenie Boże - stwierdził.
Wypowiedzi Hołowni wywołały liczne komentarze. Wielu internautów zwróciło uwagę, że to Bóg ma sądzić ludzi, a nie zwierzęta.
Według sondaży, Szymon Hołownia jako kandydat na prezydenta cieszy się około 15-procentowym poparciem. Na czela jest Andrzej Duda, a drugie miejsce zajmuje Małgorzata Kidawa-Błońska.
Stwierdzam, że jego przemyślenia, apele czy objawienia i wrażenia są nie ...