Jak informowaliśmy (Todd White: nie głosiłem pełnej ewangelii. Pokutuję), White oświadczył wtedy, że Bóg pokazał mu ważność głoszenia na temat grzechu i potrzeby Zbawiciela.
- Jeśli ludzie nie dowiedzą się, że są grzesznikami, to nie zrozumieją potrzeby Zbawiciela. (...) To jest trudne dla ludzi i dla mnie, bo czuję, że nie głosiłem pełnej ewangelii. I pokutuję. (...) Wierzę, że kiedy głoszę, krew ludzi jest na moich rękach - mówił.
Przyznał też, że w ostatnim czasie szczególnie uderzyły go nauczania ostrzegające przed przyjmowaniem ewangelii z motywacją uzyskania lepszego życia.
Teraz zadeklarował, że jego misją jest "obudzenie dysfunkcyjnego i śpiącego amerykańskiego Kościoła".
- Jestem bardzo zaniepokojony, jeśli chodzi o zdecydowaną większość ciała Chrystusa, która twierdzi, że Go spotkała, a jednak żyje w grzechu - wyznał.
Jak stwierdził, chodzi o ludzi, którzy "śpią" i potrzebują się obudzić.
- Musimy się obudzić. Ludzie umierają. Czuję duże ponaglenie, by dzielić się ewangelią, docierać do zgubionych, do Kościoła - głosił.
Według niego, amerykański Kościół jest obecnie wręcz absurdalnie dysfunkcyjny.
- Dysfunkcją jest myślenie, że moja droga to jedyna droga. Ale Jezus jest drogą, ewangelia jest drogą. Kiedy mówię, że nie głosiłem pełnej ewangelii, to znaczy to, że Bóg zabrał mnie do głębiny swojego serca, której wcześniej nie widziałem i chcę widzieć, jak więcej ludzi przychodzi do Chrystusa - powiedział.
Podkreślił, że wszyscy powinniśmy chcieć, by być w stanie pokutować.
- Pokuta następuje nie tylko w dniu, w którym przyjmujesz zbawienie. Jeśli coś jest nie tak, to pokutujesz. Co to znaczy? Pokuta to nie tylko zmiana zdania - wyjaśnił.
Dodał, że ma na myśli pokutę "z Bożą intencją, Bożym smutkiem".
Podkreślił, że "kocha" być korygowanym przez Boga i ostrzegł swoich słuchaczy: "jeśli nie jesteś korygowany, to możesz nie być Jego synem".
Przyznał, że zadziałały modlitwy wstawiennicze za niego samego.
- Teraz jestem bardziej w ogniu i jest to bardziej intensywne, niż kiedykolwiek. Bardziej kocham Boże Pismo i Bożą świętość niż kiedykolwiek - wyznał.
Jak stwierdził, obawia się o Kościół, który nie oddał Bogu całego serca, o ludzi, którzy twierdzą, że są z Jezusem, a jednak grzech jest nadal priorytetem w ich życiu.
Przypomniał fragment z 2 Listu do Koryntian 5,10: "Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe."
- Ten werset mnie uderzył. Naprawdę nie ma drogi wyjścia. Bóg jest świętym Bogiem. Niektórym ludziom podoba się część z tego, co mówię, a usuwają resztę - to, co im się nie podoba. Mam dla was wiadomość - staram się was ostrzec, że czas jest bliższy niż kiedykolwiek. Koniec jest bliższy niż kiedykolwiek. Chcę, byśmy biegli twardo, ale byśmy biegli święcie - powiedział.
White przyznał, że zdaje sobie sprawę z tego, że wielu oskarżało go o bycie "zwiedzionym". Wyraził wdzięczność tym, którzy się za niego modlili.
Jednocześnie potępił program "American Gospel: Christ Alone" - serię, która potępiła tzw. ewangelię sukcesu. White'owi nie spodobało się, że autorzy umieścili go w "miejscu poczucia winy" z powodu jego związków z pastorami takimi jak Bill Johnson, Kenneth Copeland czy Benny Hinn.
- Nikt z nich (twórców programu, red.) nie zadzwonił do mnie, by ze mną porozmawiać. Nikt nie poprosił, bym podzielił się swoim sercem, nie zapytał, w co wierzę. (...) A teraz nagle Todd jest największym heretykiem na ziemi - ubolewał.
Zwrócił się też bezpośrednio do autorów programu.
- To wstyd, że nie pomodliliście się za mnie i nie porozmawialiście ze mną, ale stworzyliście film, sądząc, że jesteście Boską policją. Staniecie przed świętym Bogiem i odpowiecie za swoje życie osądzania i nienawiści. To się nazywa morderstwem. Nie różni się to od rasizmu. To to samo. To nie nazywa się miłością. Nie macie miłości - powiedział.
Twórcy filmu twierdzą, że próbowali podjąć kontakt z Whitem na rok przed jego emisją.
Na podstawie: Christian Post