Eksplozja miała miejsce wieczorem w rejonie parkingu przed parkiem w pakistańskim Lahore. Nastąpiło to również w pobliżu placu zabaw. Świadkowie mówią, że eksplozja była tak potężna, że unosiła ludzkie ciała w powietrze, płomienie sięgały ponad korony drzew.
- Tuż po wybuchu panował ogromny chaos, ludzie się tratowali, a zagubione dzieci uciekały w poszukiwaniu rodziców - opowiada jedna z osób, która widziała dramat.
W momencie wybuchu miejsce to było pełne ludzi. Lokalni chrześcijanie świętowali bowiem Wielkanoc.
Według doniesień, zamachu dokonał terrorysta samobójca. Przyznała się do niego grupa Jamaat-ul-Ahrar, która odłączyła się od Talibanu. Jej rzecznik przyznał, że celem ataku była chrześcijańska mniejszość.
W ten sposób ugrupowanie chciało wysłać sygnał do premiera Pakistanu Nawaza Sharifa, że "wkroczyło do Lahore". Zagroziło tez kolejnymi atakami.
Sam premier wyraził "smutek z powodu śmierci niewinnych ludzi". Odwołał tez planowaną podróż do Wielkiej Brytanii.
W prowincji Pendżab ogłoszono trzydniową żałobę.
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun określił atak jako "przerażający" i podkreślił, że sprawcy powinni zostać "szybko przyprowadzeni przed wymiar sprawiedliwości".
Zamach w Lahore nie jedynym wydarzeniem w Pakistanie, w którego centrum znaleźli się chrześcijanie.
W Islamabadzie skierowano na ulice wojsko po tym, jak doszło tam do starć policji z protestującymi przeciwko powieszeniu z wyroku sądu mordercy gubernatora Pendżabu Salmana Taseera. Taseer bronił chrześcijanki Asii Bibii skazanej na śmierć za bluźnierstwo.
W ciągu ostatnich 10 lat bojownicy islamscy w Pakistanie bardzo często atakowali chrześcijan i inne mniejszości. Chrześcijanie oskarżają rząd o to, że niewiele robi, by ich ochronić.
Zobacz także: USA Today: oto prawdziwa przyczyna, dlaczego doszło do zamachów w Brukseli
Źródło: BBC, Onet.pl