Misjonarz, niegdyś lider i założyciel Centrum Biblijnego "Jezus jest Panem" opowiedział o przebiegu misji i doświadczeniach z nią związanych podczas nabożeństwa w warszawskim kościele Drabina Jakuba.
Misję wraz ze swoimi współpracownikami prowadził wśród osób, które nie mają wykształcenia, wśród tzw. "dzieci ulicy". Szukał sposobów, jak przekazać im dobrą nowinę o Jezusie Chrystusie. I znalazł...
- Mieliśmy taki problem, że oni nie mogli rozumieć ewangelii. Szczególnie teologii. Więc wypracowałem taką metodę, żeby uczyć ewangelii poprzez opowiadanie. Tak jak Jezus opowiadał przez przypowieści - wyjaśnił.
Według Tomasza Zadurowicza, na przestrzeni lat okazało się, że ten przekaz "głęboko" trafił do serc słuchaczy i wydał wspaniałe owoce.
Misjonarze do głoszenia wykorzystywali praktycznie każdą okazję. Tak było także wtedy, gdy jechali z misją do Karabachu.
Gdy droga w tym kierunku okazała się zablokowana, ewangeliści zaczęli mówić o Jezusie osobom, które się przed nią zgromadziły. Co przyniosło efekty!
- Wielu ludzi się nawróciło - mówi Zadurowicz.
Misjonarze wykonali w regionie także znakomitą pracę dobroczynną.
Zorganizowali program pomocy dla kobiet, które nie posiadały środków, aby wychowywać swoje dzieci i w rezultacie oddawały je do domów dziecka.
- Wypracowaliśmy taką metodę, aby stworzyć im pracę. Te kobiety nauczyły się malować i sprzedają chusty - tłumaczy polski misjonarz.
Jak mówi, kobiety, które otrzymały pomoc, również nawróciły się do Jezusa.
Zadurowicz głosił ewangelię także młodym wdowom, których mężowie zginęli na wojnie.
Wskazuje, że Ormianie doznali wielu krzywd ze strony swoich sąsiadów - Turcji i Azerbejdżanu i "przeżywają to głęboko w swojej społeczności".
Jak już wspomnieliśmy, pan Tomasz głosił ewangelię także w Gruzji.
Tak się działo w stolicy tego kraju - Tbilisi. Tam okazją do ewangelizacji stało się dla niego choćby przypadkowe spotkanie z młodymi ludźmi w miejscowym parku.
I również to głoszenie zaczęło już przynosić owoce. Jeden z młodych mężczyzn, którzy z nim wówczas rozmawiali, nawiązał z nim kontakt, gdy p. Tomasz wrócił do Polski.