Zachęcił pastorów, żeby wypowiadali się na tematy polityczne, a osoby konserwatywne społecznie, by zachęcały innych o podobnych poglądach, żeby rejestrowali się do głosowania i chodzili do urn.
Według niego, konserwatyści mają obecnie w USA problemy tak naprawdę nie z powodu działań rządu, a dlatego, że nie zabierają głosu i dlatego, że wielu z nich nie głosuje.
Huckabee ocenia, że w Stanach Zjednoczonych jest ponad 100 milionów osób mających konserwatywne poglądy społeczne. Jak stwierdził, z 80 mln ewangelicznych chrześcijan tylko połowa jest zarejestrowana do głosowania, a i z tych zarejestrowanych zaledwie połowa idzie do urn w wyborach prezydenckich.
Jeszcze mniej, bo 10 milionów głosuje w wyborach do Kongresu przypadających w połowie kadencji prezydenta.
- Co by się wydarzyło, gdyby zamiast połowy zagłosowało 75 proc. z nich? Gdyby głos oddało o 10 proc. ewangelicznych chrześcijan więcej, to mielibyśmy innego prezydenta - podkreślił.
Według niego, politycy będą bardziej brać pod uwagę troski społecznych konserwatystów, jeżeli będą oni więcej mówić i będą bardziej skorzy do głosowania.
Mike Huckabee ubiegał się o prezydenturę w 2008 roku. Obecnie rozważa jeszcze jedną próbę - w 2016 roku.
Nie jest tajemnicą, że Barack Obama nie jest ulubieńcem konserwatystów w USA, w przeciwieństwie do osób o liberalnych poglądach. Popiera małżeństwa homoseksualne. Publicznie docenił też działania proaborcyjnej organizacji Planned Parenthood.
Źródło: Christian Post