Pence, przyszły wiceprezydent USA, to gubernator stanu Indiana.
Gdy trwała kampania wyborcza, skierował przesłanie do ludzi wierzących.
"Jestem chrześcijaninem, konserwatystą i Republikaninem. W tej kolejności" - przedstawił się.
Opowiedział historię swojego nawrócenia.
Wychował się w rodzinie, w której wiara była ważna. Chodził do kościoła w niedziele, modlił się przed posiłkiem.
Jednak, jak stwierdza, jego wiara stała się prawdziwa dopiero w koledżu, gdy sam podjął decyzję, by zaufać Jezusowi Chrystusowi.
"Tamtego wieczoru moje serce wypełniło się wdzięcznością i radością, gdy zrozumiałem, że to, co wydarzyło się na krzyżu, w pewnej mierze wydarzyło się dla mnie" - powiedział.
Jak mówi, w kolejnych latach przechodził różne próby wiary, ale dzisiaj wie na pewno, że potrzebuje Boga bardziej niż kiedykolwiek.
"On jest w centrum mojego życia i życia mojej rodziny" - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że to właśnie Bóg zawsze był "źródłem odnowienia i wzmocnienia" narodu amerykańskiego i ludzi wierzących.
Odnosząc się do Donalda Trumpa, zapowiedział, że jako prezydent mianuje on takich sędziów do Sądu Najwyższego, którzy będą bronić konstytucji i praw osób nienarodzonych.
Wezwał ludzi do modlitwy za kraj przede wszystkim, by znajdował się on "po stronie Boga".
"Naprawdę wierzę, że to, co było prawdą od wieków, jest nią nadal. Jeśli Jego ludzie powołani według Jego imienia uniżą się i będą się modlić, to On uczyni to, co zawsze czynił w historii tego kraju - usłyszy z nieba i uzdrowi naszą ziemię" - zaznaczył Pence.
Jak pisze brytyjski "Guardian", Pence wychował się jako katolik, ale gdy był w koledżu, miał styczność z grupą młodych ewangelicznych chrześcijan, którzy preferowali "bardziej osobistą i bezpośrednią relację z Jezusem". To według "Guardiana" doprowadziło Pence'a do narodzenia się na nowo. Miało to nastąpić dokładnie na festiwalu muzycznym w stanie Kentucky.
"Oddałem życie Jezusowi Chrystusowi i to zmieniło wszystko" - powiedział dziennikarzom.
Jak czytamy, od tamtej pory Pence uczęszcza do wielotysięcznego kościoła w stanie Indiana (tzw. megakościoła). Czasem zdarzało mu się o sobie mówić "ewangeliczny katolik". Jednak, jak zauważa dziennik "Washington Post", dziś już nie mówi o tym, dlaczego tak siebie określał.
Jak dopiero co ogłoszono, to właśnie on stanął na czele zespołu kierującego przejęciem administracji prezydenckiej przez Donalda Trumpa.
O Mike'u Pence'ie w ostatnich dniach sporo pisały polskie portale.
Onet.pl pisze, że jego przeciwnicy wypominają mu "co najmniej kontrowersyjne" poglądy.
Za takie portal uznaje przekonanie Pence'a, że z homoseksualizmu można się wyleczyć i że dla gejów i lesbijek nie ma miejsca w amerykańskim wojsku.
Onet.pl zauważa też, że przyszły wiceprezydent USA jest "zdecydowanym przeciwnikiem aborcji i edukacji seksualnej i podobnie jak Donald Trump, uważa, że zmiana klimatu to brednie".
Wreszcie portal zwraca uwagę, że Pence podkreśla, iż jest człowiekiem "głęboko religijnym".
Pisze o nim również portal Wirtualna Polska. Nazywa Mike'a Pence'a "szarą eminencją" administracji Trumpa.
Pisze, że jego poglądy są "zdecydowanie konserwatywne, lecz trzymające się republikańskiego kanonu, a przez to w wielu miejscach odmienne od Trumpa".
Wp.pl zauważa, że Pence jest "gorliwym protestantem i przedstawicielem tzw. religijnej prawicy", która "w odróżnieniu od umiarkowanej części partii republikańskiej nie porzuciła swojego sprzeciwu wobec kwestii takich jak małżeństwa homoseksualistów czy aborcja i opowiada się za stosowaniem klauzuli sumienia".
Zobacz także: Miriam Shaded: 15 powodów, dlaczego cieszę się, że Donald Trump będzie prezydentem USA