W tej odległej o 150 kilometrów od Sztokholmu wiosce ma miejsce otwarta wojna między mieszkańcami i imigrantami. Według brytyjskiego "Sunday Express", mieszkańcy postanowili działać w odwecie za akty wandalizmu (m.in. ostrzał z wiatrówki i obrzucanie kamieniami samochodów) i włamania dokonywane przez przyjezdnych. Są także oburzeni, że uchodźcy uzyskują natychmiastowy dostęp do państwowych zasiłków i zakwaterowania, podczas gdy wiele miejscowych rodzin zmaga się z opłacaniem bardzo wysokich podatków.
Wściekłość mieszkańców tej niegdyś spokojnej osady jest tak wielka, że dzieci imigrantów potrzebują policyjnych eskort w drodze do szkoły. Doszło do podpalenia samochodu należącego do rodziny uchodźców.
- Nie mamy problemów ze zdecydowaną większością ludzi, którzy tu mieszkają. Lubimy tu mieszkać. Ale są pewni ludzie, którzy zdają się naprawdę nas nienawidzić - mówi imigrant Taman, którego auto podpalono.
Uchodźcy obawiają się teraz wychodzić na ulice.
Radny Michael Ohman twierdzi, że problemy powstały, ponieważ część mieszkańców Tärnsjö nigdy nie chciała w swojej wsi imigrantów.
- Napięcia na tle rasowym podzieliły wioskę na dwie grupy - tych, którzy popierają imigrantów i tych, którzy chcą, by wyjechali. Dochodzi do walk między migrantami i mieszkańcami. Integracja funkcjonuje źle. To nie jest już szczęśliwa społeczność. Mieszkanie tu nie jest zbyt przyjemne. Mamy tak wysokie podatki, bo płacimy za dużą liczbę imigrantów - wyjaśnia Ohman.
"Daily Mail" twierdzi, że Tärnsjö nie jest w Szwecji wyjątkiem, a przecież zawsze chlubiła się ona otwartością na imigrantów.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy w całym kraju doszło już do 17 podpaleń ośrodków dla uchodźców. Władze ostrzegają, że tylko kwestią czasu jest aż ktoś zginie.
W związku z kryzysem, rząd wprowadził kontrole na granicach. Premier Stefan Löfven przyznał, że kraj nie jest w stanie przyjmować tylu uchodźców, co dotychczas.
Zobacz także: Włosi starają się nie urazić imigrantów i dlatego... Oto co robią
Źródło: Sunday Express, Daily Mail, dziennik.pl