Dla Oli szczególnie trudny był pierwszy tydzień od rozpoczęcia inwazji. Przekaz medialny w swojej ojczyźnie opisuje tak:

"Tak wiele wiadomości i wszystkie zdawały się być kłamliwe. Propaganda oznacza, że nie ma szans, by dowiedzieć się prawdy o tym, co się dzieje. Rosnąca przemoc, śmierć i nienawiść sprawiały, że byłam bardzo smutna, płakałam".

Ola przyznaje, że Rosjanie odczuwają problemy związane z zachodnimi sankcjami wprowadzonymi z powodu inwazji.

- Są problemy gospodarcze. Nie jest łatwo poradzić sobie z nimi w codziennym życiu - stwierdziła.

Chrześcijanka przyznaje, że martwiła się o członków swojej rodziny, bliskich, którzy mogli zostać powołani do wojska i wysłani na wojnę. Ta obawa towarzyszy wielu wierzącym w Rosji do dziś.

- Nie mogłam znieść tego szaleństwa. Pogrążyłam się w modlitwie i Piśmie Świetym razem z moim mężem i trójką dzieci - wyznała.

Jak ujawniła, ten czas jest dla rosyjskich wierzących trudny także dlatego, że czują potępienie z wielu stron świata z powodu zła, jakie na Ukrainie wyrządza rosyjska armia.

- Odczuwamy nienawiść z całego świata. To sprawia, że czujemy poczucie winy, choć nie jesteśmy winni. Nie prosiliśmy o tę wojnę i nie popieramy jej. Całym sercem sprzeciwiamy się przemocy - podkreśliła.

Członkowie jej kościoła zebrali środki dla wierzących na Ukrainie i wysłali im je. Planowane są kolejne zbiórki.

Ola prosi o modlitwę, by Bóg zainterweniował w obecnej sytuacji i powstrzymał przemoc.

Niestety, według niezależnego rosyjskiego ośrodka badań opinii publicznej - Centrum Lewady, tego rodzaju opinie jak Oli są w Rosji w mniejszości. 83 procent Rosjan wyraża poparcie dla polityki Władimira Putina.

Na podstawie: Christian Today, Wprost.pl