W stolicy Szwecji, Sztokholmie, uczestnikom konferencji Sime 2014 na temat cyfryzacji, Internetu i przyszłości zaproponowano wszczepienie za darmo mikroczipu.
Jedną z tych osób była 25-letnia Emilott Lantz. Teraz dzieli się swoimi doświadczeniami.
- Dla mnie to nie jest przyszłość. To teraźniejszość. Dziwne, że nie widzieliśmy tego wcześniej - mówi portalowi TheLocal.se.
Ocenia się, że liczba osób noszących czipy w Szwecji wyraźnie rośnie.
- Do tej pory było to zjawisko niszowe, ale w Szwecji takich osób jest prawdopodobnie setka - mówi Hannes Sjöblad ze szwedzkiej grupy "biohakerów" BioNyfiken.
Tylko w ciągu ostatniego miesiąca tej procedurze poddało się 50 osób z tej grupy.
Technologii tej używano do tej pory do breloczków i dla zwierząt. Stosunkowo nową rzeczą jest wszczepianie mikroczipów w ręce ludzi.
Chodzi o to, by zamiast nosić klucze, zapamiętywać kody pin bądź hasła ludzie mieli mikroczipy, dzięki którym mogliby otworzyć zamek albo położyć rękę na maszynie czytającej zawartą w nich informację.
Do Emilott Lantz przemówił argument, że nie będzie musiała nosić ze sobą dużej liczby kluczy.
Część jej rodziny przyjęła tę decyzję z aprobatą. Inni uznali to za głupotę.
Czip wielkości ziarenka ryżu został tak zaprojektowany, by mógł pozostać w jej ręce przez resztę życia.
- Nie dziwię się, że ludzie uważają to za wielką rzecz. Nie jest to jeszcze powszechne, ale sądzę, że będzie. Już modyfikujemy nasze ciała. Więc dlaczego w tym przypadku ma być inaczej? - mówi Lantz.
Po raz pierwszy usłyszała o tej koncepcji podczas pewnej konferencji w ubiegłym roku. Mówca, Carin Ism, mówiła wtedy o transhumanizmie. To ruch, który koncentruje się na nauce i innowacjach technologicznych i odnosi to do ludzkości. Jego celem jest rzucenie wyzwania ludziom, by używali nowych technologii, aby dzięki nim mogli "wyjść poza obecne ograniczenia".
- Jestem podekscytowana tym, co zrobiłam. Nie mogę się doczekać aż dostanę pozwolenie na wejście do systemu i będę mogła używać mojego czipu zamiast kluczy przy wchodzeniu do biura - mówi Emilott Lantz.
Według Hannesa Sjöblada, Szwecja jest znana jako kraj szybko przystosowujący się do nowych technologii. Nic więc dziwnego, że jest pionierem również jeśli chodzi o wszczepianie czipów.
- Obecny nastrój bardzo sprzyja tego typu eksperymentom - mówi Sjöblad.
Z kolei Lantz dodaje: "poza tym, że mam czipa w ręce, jestem dość normalną osobą".
Jak niedawno informowaliśmy, na wszczepienie dwóch podskórnych czipów zdecydował się również holenderski przedsiębiorca Martijn Wismeijer. Przeczytasz o tym TUTAJ
Przypomnijmy, że część biblistów i specjalistów w teologii czasów ostatecznych obawia się tego rodzaju technologii, odwołując się do "znamienia bestii", o którym jest mowa w Księdze Objawienia św. Jana. Oto ten fragment:
"I dano mu tchnąć ducha w posąg zwierzęcia, aby posąg zwierzęcia przemówił i sprawił, że wszyscy, którzy nie oddali pokłonu posągowi zwierzęcia, zostaną zabici. On też sprawia, że wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na swojej prawej ręce albo na swoim czole, i że nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia, to jest imienia zwierzęcia lub liczby jego imienia. Tu potrzebna jest mądrość. Kto ma rozum, niech obliczy liczbę zwierzęcia; jest to bowiem liczba człowieka. A liczba jego jest sześćset sześćdziesiąt sześć". (Obj. 13,15-18).
Źródło: thelocal.se