Był świadkiem Jehowy przez 50 lat. Jak traktował wtedy Biblię?
- Biblię ładowało się jak karabin maszynowy. Na każde pytanie można było zastosować jakieś wyrwane nawet z kontekstu teksty - mówi w reportażu telewizji TVN.
Dziś wie, że był manipulowany.
- Moje decyzje to nie były moje decyzje. Podejmowałem je, ale na skutek pewnych nacisków, które wywierały olbrzymie piętno - podkreśla.
Opowiada także o tym, czego jest mu dziś żal i jakie obowiązywały go ograniczenia.
- Żal mi dzieciństwa. Nie uczestniczyliśmy w zabawach szkolnych. Nie mogliśmy słuchać muzyki. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego nie biorę cukierka i go nie daję, chociaż bardzo chciałem - mówi pan Stanisław.
Tłumaczy też, czym było to spowodowane.
- To wszystko było nazywane działaniem ludzi ze świata i nam bezpośrednio w tym nie wolno było uczestniczyć. Byliśmy bardzo mocno wyobcowani - wyjaśnia.
Odsiedział w więzieniu 22 miesiące za to, że odmówił służby wojskowej.
Jak wyjawia, u świadków Jehowy "nikt nie przedstawia drugiej strony medalu".
- Ja poznaję swoje obowiązki, że mam być głosicielem, mam chodzić na zebrania, przestrzegać pewnych zasad i przede wszystkim być posłuszny do bólu - opisuje wspólnotę jehowych Chłościński.
Odnosi się także do dogmatu świadków o zakazie przetaczania krwi. Podkreśla, że wprowadzono go w 1961 roku, by wyróżnić jehowych spośród innych organizacji.
- Jeślibym przyjął krew, to wtedy automatycznie przestałbym być świadkiem Jehowy. Komitet sądowniczy podjąłby wobec mnie działania i zostałbym w sposób publiczny napiętnowany. Ludzie nigdy nie odzyskują swojej twarzy po takiej sytuacji - tłumaczy.
Wyjaśnia też, co nastąpiło w kluczowym momencie jego życia.
- Kiedy zorientowałem się, że jesteśmy zmuszani do określonego działania, że nie mamy prawa zabierać głosu, pytać, prowadzić dyskusji, zacząłem zadawać z siebie pytania o to, kim jestem, jaka jest moja tożsamość. Po którymś razie mówią do mnie: "bracie Stasiu, zadajesz niewygodne pytania, stajesz się niebezpieczny i schodzisz na złą drogę, stajesz się odstępcą" - wspomina.
Jak mówi, niedług potem przestał "głosić". Było mu też wstyd za to, co mówił innym ludziom. Kontakt ze wspólnotą świadków Jehowy zerwał 10 lat temu.
Jego dwie siostry nadal są wyznawczyniami sekty.
- Jedna napisała mi sms, że jestem idiotą i że zrywa ze mną wszelki kontakt. A druga napisała mi list, że jestem winien śmierci mamy i że wyrzeka się mnie. W tym momencie urywa się wszelki kontakt - mówi pan Stanisław.
Według niego, sytuacja jest jeszcze gorsza, gdy od świadków Jehowy odchodzi osoba niepełnoletnia.
- Mój brat w wieku 15,5 roku, gdy skończył szkołę podstawową, oświadczył, że nie chce być więcej świadkiem Jehowy. Został umieszczony w domu dziecka do osiągnięcia pełnoletności. Rodzice nie chcieli go przyjąć z powrotem. Wyrzekli się go - opowiada.
Reportaż z wyznaniami Stanisława Chłościńskiego można obejrzeć TUTAJ (dolne wideo). W górnym oknie wideo można zobaczyć, co pan Stanisław miał do powiedzenia w programie "Dzień Dobry TVN".