Przypomnijmy, artystka ze łzami w oczach mówiła parę dni temu o swojej depresji i myślach samobójczych, a także o chorobie umysłowej. Skarżyła się też na doskwierającą jej samotność i stygmatyzację z powodu swoich problemów psychicznych.
Wielu chrześcijan na całym świecie zaczęło się za nią modlić. Niektórzy próbowali się z nią skontaktować.
Wieści, jakie przekazuje teraz artystka, mogą cieszyć.
Przede wszystkim, O'Connor w swoim wpisie na Facebooku apeluje o to, by ludzie nadal się za nią modlili, bo te modlitwy "działają".
Dziękuje też internautom za okazywaną przez nich miłość i wsparcie.
Piosenkarka pisze, że ma się dobrze i znajduje się we "wspaniałym i pełnym miłości szpitalu".
Lekarze zdiagnozowali jej stan psychiczny i ustalili, że cierpi na skomplikowany zespół stresu pourazowego, a także na depresję. O'Connor ponownie zaczęła przyjmować leki na te dolegliwości. Specjaliści odrzucili natomiast wcześniejszą diagnozę, zgodnie z którą wokalistka miała cierpieć na osobowość chwiejną emocjonalnie typu borderline (BPD).
"Z każdym dniem jestem bardziej sobą, żywą, tak jakby słońce wyżej wschodziło. Wyślą mnie do społeczności osób, które przeżyły maltretowanie w domu. Uznali, że powodem, dla którego nie doszłam do siebie od dwóch lat, jest to, że szukałam niewłaściwej pomocy. Faktem jest, że jestem ofiarą molestowania i za bardzo się wstydziłam, by to przyznać" - pisze (Sinead była molestowana przez matkę w dzieciństwie, red.).
Zanim jednak trafi do tej społeczności, pozostanie w szpitalu.
"Mam dobrych ludzi wokół siebie i nigdy nie będę już sama. Moją misją od tej pory będzie poświęcenie życia na rzecz walki ze stygmatyzacją ludzi chorych umysłowo, zwłaszcza z porzucaniem ich przez rodziny" - zapowiedziała.
Poniżej jeszcze raz nagranie, na którym Sinead O'Connor tak gorzko relacjonowała swoją sytuację.
Więcej o tym, co wtedy powiedziała, w artykule: Krzyk rozpaczy Sinead O'Connor