Jeszcze przed wyborami reporterka agencji Reutera, Alistair Bell, powiedziała:
"Jeżeli republikanie uzyskają kontrolę nad Senatem, to powinni pomodlić się dziękczynnie do chrześcijańskich konserwatystów"
Teraz okazuje się, że kluczowe zwycięstwa w poszczególnych stanach podczas wyborów nie byłyby możliwe właśnie bez dużej frekwencji konserwatywnych chrześcijańskich wyborców. Tak wynika z danych przedstawionych przez Ralpha Reeda - szefa konserwatywnej Koalicji Wiary i Wolności (FFC).
Powyborczy sondaż przeprowadzony przez Grega Bolgera z ośrodka Public Opinion Strategies wykazał, że prawie jedna trzecia wszystkich, którzy głosowali w wyborach, uważa się za konserwatywnych chrześcijan.
Według sondażu exit poll przeprowadzonego przez Public Opinion Strategies, 60 proc. protestantów i 56 proc. katolików zagłosowało na republikańskich kandydatów na senatorów.
A wśród osób, które każdego tygodnia chodzą do kościoła, to poparcie jest jeszcze większe. Na republikanów zagłosowało 82 proc. takich osób wśród ewangelicznych chrześcijan i 70 proc. wśród katolików.
- Konserwatywni wyborcy stanowili największą grupę wyborców na tych wyborach. Oni i sprawy, które są dla nich ważne, mają tu znaczenie i będą równie ważne na wyborach w 2016 roku - zaznacza Ralph Reed.
Koalicja Wiary i Wolności aktywnie działała, by wierzący wzięli udział w wyborach. W 117 tys. kościołów w całych Stanach Zjednoczonych rozprowadziła ponad 20 milionów przewodników dla wyborców. Wykonała 10 milionów telefonów, przypominając im o głosowaniu, 400 tys. razy pukała do drzwi, wysłała ponad 6 mln przewodników pocztą, 4,6 mln razy wysyłała e-maile i wiadomości sms.
Jak przyznaje Reed, Koalicja nie była w stanie rozprowadzić przewodników w kościołach katolickich, ponieważ to wymagałoby zgody archidiecezji. Mimo to, aktywiści byli zdołali dotrzeć również do katolickich wyborców, używając ogłoszeń w Internecie skierowanych konkretnie do nich.
Materiały wideo Koalicji Wiary i Wolności uzyskały ponad 16 mln odsłon.
Po wyborach wypowiedzieli się także przedstawiciele innych konserwatywnych grup, które wspierały głosowanie na polityków trzymających się chrześcijańskich wartości.
Według Tony'ego Perkinsa, szefa organizacji Rada ds. Badań Rodziny (FRC) i Marjorie Dannenfelser z antyaborcyjnej grupy Susan B. Anthony List, wyjątkowo dobrze wypadli zwłaszcza ci republikańscy kandydaci, którzy w pełni opowiadają się za konserwatywnymi zasadami. Gorzej ci, którzy albo popierają aborcję albo nie ujawniali swoich poglądów w tej sprawie.
- Kandydaci, którzy przyjmują wartości, są przyjmowani przez wyborców. Myślę, że to było referendum, jeśli chodzi o Baracka Obamę i jego liberalną politykę - powiedział Tony Perkins.
Przyznał jednocześnie, że republikańska większość musi teraz "spełnić niektóre swoje obietnice" i sprawnie pracować, by odwołać pewne liberalne zmiany wprowadzone przez administrację Obamy.
Podczas gdy konserwatyści w USA świętują, agencja Reutera przypomina, że zgodnie z badaniami, ewangeliczni wyborcy przejawiają zwykle więcej entuzjazmu, jeśli chodzi o wybory odbywające się w środku kadencji prezydenta niż reszta społeczeństwa.
Według sondażu grupy Pew Research, 56 proc. Amerykanów uważa, że religia traci wpływ na życie w Stanach Zjednoczonych. Uznają oni to za coś niewłaściwego. 49 proc. jest zdania, że kościoły powinny wyrażać swoje poglądy w sprawach społecznych i politycznych.
Źródło: Christian Post, CBN