Franciszek udzielił wywiadu w Watykanie tuż po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Papieża zapytano o "napięcie", jakie miało zapanować na świecie w związku z objęciem przez Trumpa urzędu.
Franciszek odpowiedział:
"Musimy poczekać i zobaczymy. Nie lubię wychodzić do przodu ani przedwcześnie oceniać ludzi. Zobaczymy, co będzie robić i potem będę wyrobię sobie opinię. Ale obawiać się albo cieszyć na zaś z powodu czegoś, co może się nam przytrafić, jest moim zdaniem dość niemądre. To jak bycie prorokiem, który przewiduje kataklizmy albo spadki, a do nich nie dochodzi".
W dalszej części wywiadu zwierzchnikowi Kościoła katolickiego zadano jeszcze jedno pytanie dotyczące kwestii politycznych.
Dziennikarz "El Pais" zapytał:
"Zarówno w Europie, jak i w Ameryce reperkusje kryzysu, który nie ma końca, wzrost nierówności i brak silnego przywództwa dają miejsce grupom politycznym, które odzwierciedlają marazm obywateli. Niektóre z nich, tak zwane antysystemowe i populistyczne, zbijają kapitał na lękach związanych z niepewną przyszłością, by stworzyć przesłanie pełne ksenofobii i nienawiści do obcokrajowców. Przypadek Trumpa jest najbardziej godny uwagi, ale są też inni, w Austrii czy Szwajcarii. Czy papież ma obawy w związku z tym zjawiskiem?".
Franciszek odpowiedział, odwołując się do bardzo ciemnych kart historii ludzkości.
"To jest to, co nazywają populizmem. To dwuznaczne wyrażenie, bo w Ameryce Łacińskiej populizm ma inne znaczenie. Tam oznacza, że ludzie, na przykład ruchy obywatelskie, są protagonistami. Samodzielnie się organizują. To co innego. Gdy zacząłem słyszeć o populizmie w Europie, nie wiedziałem, co o tym sądzić. Zagubiłem się, aż zrozumiałem, że ma on różne znaczenia.
Kryzysy wywołują strach, niepokój. Myślę, że najbardziej oczywistym przykładem europejskiego populizmu są Niemcy z 1933 roku. Po Paulu von Hindenburgu, po kryzysie z 1930 roku, Niemcy były rozbite, potrzebowały powstać i znaleźć swoją tożsamość, przywódcę, kogoś zdolnego, by przywrócić im charakter. I oto pojawił się młody człowiek Adolf Hitler, który powiedział: "ja mogę". I wszyscy Niemcy zagłosowali na Hitlera. On nie ukradł władzy. To jego naród na niego zagłosował, a potem on go zniszczył. To jest właśnie to ryzyko.
W czasach kryzysu brakuje nam rozeznania i to jest dla mnie stałe odniesienie. Mówimy: "poszukajmy zbawcy, który przywróci nam tożsamość i brońmy się za pomocą murów, drutu kolczastego czy czegokolwiek od innych narodów, które mogą okraść nas z naszej tożsamości". To poważna sprawa. Dlatego zawsze staram się mówić: "rozmawiajcie ze sobą".
Przypadek Niemiec jest typowy. Naród pogrążony w kryzysie szukał swojej tożsamości aż przyszedł charyzmatyczny przywódca i obiecał mu ją przywrócić. Dał im zniekształconą tożsamość i wszyscy wiemy, co się później wydarzyło.
Czy granice mogą być kontrolowane? Tak. Każdy kraj ma prawo kontrolować swoje granice - to, kto przez nie wchodzi, a kto wychodzi, a kraje zagrożone terroryzmem czy innymi rzeczami mają nawet większe prawo, by bardziej je kontrolować. Ale żaden kraj nie ma prawa pozbawiać swoich obywateli możliwości rozmowy ze swoimi sąsiadami" - stwierdził papież.
Jak wiadomo, Donald Trump zyskał popularność między innymi, głosząc antyimigracyjne hasła i zapowiadając budowę muru na granicy z Meksykiem, by powstrzymać napływ nielegalnych imigrantów do USA.
Podobne hasła zyskują popularność także w Europie, do której masowo przybywają nielegalni migranci z Afryki Północnej, Bliskiego Wschodu i Azji. Część europejskich państw wybudowała też mury, by odgrodzić się od tych przybyszów.
Zobacz także: Dosadne słowa pastora w sprawie zmiany prezydenta w USA