Jak nam powiedział, dom odwiedził razem z innym pastorem - Adamem Śniegoniem z Lidzbarka Welskiego - oraz z jeszcze jednym chrześcijaninem. Na miejscu przebywali przez 25 minut, razem z prawie całą mieszkającą tam rodziną (poza ojcem i synem).
- W tym czasie nic się nie działo. Modliliśmy się i głosiliśmy ewangelię - mówi nam Kotlewski.
Drugi z pastorów wezwał także domniemanego demona do ujawnienia się, ale również nic się nie wydarzyło.
Jednocześnie pani Krystyna, matka rodziny, utrzymywała, że manifestacje nadal mają w domu miejsce. To z ich powodu nocą z czwartku na piątek rodzina miała po raz drugi się wyprowadzić.
W poniedziałek na miejsce ma przyjechać jeszcze ewangelista Leszek Korzeniecki. Być może również egzorcysta - to jednak nie jest pewne. W rozmowie z nami pastor Kotlewski wyraził przypuszczenie, że pani Krystyna może mylić w swoich relacjach Korzenieckiego z katolickim egzorcystą. Z nią samą nie udało nam się dziś skontaktować.
Kotlewski zapewnił jednocześnie, że będzie nadal utrzymywał kontakt z państwem Pokropskimi. Organizowane jest między innymi spotkanie świąteczne zwane "Gwiazdkową niespodzianką", podczas którego rozdane zostaną paczki dla dzieci. Dzieci państwa Pokropskich wraz z rodzicami są na nie zaproszone.
Była to druga wizyta pastora Kotlewskiego w "nawiedzonym" domu w Turzy Wielkiej.
Wcześniejszą relacjonował tak:
"Gdy wchodziliśmy do pomieszczeń, usłyszeliśmy raz, jak coś spadło czy stuknęło. Poszliśmy od razu do tego miejsca - do kuchni. Zapaliliśmy światła i zacząłem się modlić. Prosić w imię Jezusa o to, żeby cokolwiek tu jest, odeszło. Zacząłem gromić i przez cały czas, który tam byłem, a to było mniej więcej 40 minut, nic szczególnego się nie wydarzyło".
Na początku, przed wszystkimi, w domu miał modlić się jeszcze proboszcz. Poświęcił mieszkanie, zmówił modlitwę, postawił krzyż i użył wody święconej. Według relacji, miał ucierpieć i zostać uderzony lecącą kłódką w głowę.
Zobacz także: Wygonił wiele demonów. Pastor tłumaczy, jak to działa