W poście na swoim profilu na Facebooku oświadczył, że poprosił o umieszczenie jego nazwiska pod listem w obronie rodziny napisanym przez "przyjaciół z Kościoła baptystów".
Informuje, że zapoznał się ze wspomnianą deklaracją, jak i ze standardami WHO, na które się ona powołuje. Wyraził zaniepokojenie zawartymi w nich treściami bo, jak stwierdził, "mimo wartościowych i godnych poparcia idei (!), dają duże możliwości całkowitego pominięcia chrześcijańskiego sposobu widzenia seksualności".
Kamiński podkreśla jednak, że jego reakcja jest "bardzo powściągliwa".
Wymienia kilka powodów.
Tłumaczy, że jest w stałym kontakcie z biskupami kościołów zielonoświątkowych na Zachodzie.
"Oni przegrali batalię o prawa rodzin, bo ograniczyli się do spontanicznych i opartych na emocjach protestów przeciw LGBT. Dzisiaj twierdzą, że należało działać inaczej – strategicznie, bardzo spokojnie, w sposób wyważony, czekając na długofalowy efekt" - pisze.
Biskupowi nie podoba się też, że "temat został wywołany przez polityków oraz pewne gremia religijne na potrzeby kampanii wyborczych i ich następstw".
"Zostaliśmy wywołani do tablicy w celu opowiedzenia się po jednej ze stron i naiwnie w to weszliśmy, bo rzekomo zawsze jesteśmy razem z tymi, którzy bronią praw rodziny i dzieci. Mam wrażenie, że w swej naiwności staliśmy się narzędziem w cudzych rękach" - argumentuje.
Następnie pisze, że dyskusja wokół Deklaracji LGBT+ i jej następstw została "zafundowana nam z zewnątrz". "Rozpala serca i emocje na forach fejsbukowych i... nigdzie dalej nie zmierza".
Kamiński sprzeciwia się "niepotrzebnej burzy, pełnej oskarżeń, dzielenia włosa na czworo i podziałów".
"Osiąganie celów w postaci ochrony rodziny i wartości chrześcijańskich wymaga innego typu działań" - zaznacza.
"Będziemy szli swoją ścieżką" - zapowiada i wzywa zielonoświątkowców do "jedności z nim jako przywódcą".
Biskup informuje, że podejmuje "działania", ale jednocześnie dodaje, że nie usłyszymy o nich na Facebooku.
"Nie oskarżajcie mnie też proszę o bierność i sprzyjanie liberalnym tendencjom. Kocham Kościół, nasze rodziny i dzieci, dbam o nasze prawa i dobro Ojczyzny. Nie mam jednak ochoty na czyjekolwiek żądanie „machać na ślepo szabelką”. Dla porządku dodam, że kocham miłością Chrystusową i szanuję wszystkich ludzi, także tych ze środowisk LGBT" - tłumaczy.
Dodaje, że strategię postępowania omawia z Prezydium Naczelnej Rady Kościoła i jest to ich "zgodne stanowisko".