Olechnowicz w mediach społecznościowych wspomina swoje spotkanie w odnowie charyzmatycznej w kościele katolickim w Londynie, gdzie siostra zakonna zapytała go z "niezwykłą pokorą":
"Pastorze, czy pastor może ma gdzieś nagraną tę katechezę albo może ma pastor jakieś notatki, bo ja chodzę do hospicjów i też bym chciała tak, jak pastor tym ludziom opowiadać o Bogu jako kochającym ojcu."
Te słowa i ta postawa go wówczas wzruszyły. Jak mówi, usłyszał wtedy w sobie wyraźny głos:
"Ona niewielkie ma poznanie, ale jest w 100% wierna temu, co jej objawiłem. Jak myślisz - ciągnął dalej ten wewnętrzny głos - co dla mnie jest ważniejsze: 100% poznania i tylko 10% posłuszeństwa, czy 10% poznania i pełna wierność temu co, zostało człowiekowi objawione?".
Olechnowicz postanowił wtedy, że nie dopuści więcej do tego, aby poznanie, zrozumienie, a nawet objawienie były dla niego ważniejsze niż miłość.
"To wtedy zrozumiałem, co ap. Paweł miał na myśli, kiedy napisał: „poznanie nadyma a miłość buduje”( I Kor.8,1)" - stwierdza.
Historię tę przytoczył właśnie w kontekście, jak to określił, obecnej "straszliwej nagonki na grupę pastorów", która "odważyła się wybrać do Watykanu na prywatne spotkanie z papieżem Franciszkiem".
Zauważa, że niektórzy "dali sobie prawo do bezpardonowego ataku, pełnego osądu wraz z najgorszymi inwektywami".
Zwraca uwagę, że jeden z pastorów (chodzi o Artura Cerońskiego, red.) użył nawet w komentarzu do wizyty słowa "bandyci".
Olechnowicz jest tymi postawami "załamany".
"Pokazaliśmy swoje najgorsze, pełne pychy i poczucia wyższości oblicze. Jak można tak? Kto dał nam prawo do takiego osądu? Jak można, nie znając wszystkich szczegółów, wyciągać jakieś chore wnioski o poddaństwie? I te żądania publicznego wytłumaczenia się z tej wizyty" - grzmi.
Podkreśla, że "żyjemy w wolnym kraju, gdzie każdy podejmuje takie decyzje, jakie chce" i dodaje, że wizyta była prywatna i "nikt tam nikogo nie reprezentował".
"Ludzie kochani, błagam. Ta wizyta nie zagraża Waszej wierze. Nic Wam nie grozi!!!! Skąd w nas tyle małostkowości pod pozorem dbania o czystość wiary?" - pyta.
Jak dodaje, odmawia sobie i innym prawa do osądu i potępiania kogokolwiek.
Według niego, poczucie zagrożenia będzie wywoływało "strach, a strach agresję" i właśnie to ma obecnie miejsce.
"Mam nadzieję, że po tym wzmożeniu moralnym przyjdzie czas na głębszą refleksję i że miłość przemoże nasze całe zmaganie, i że nie damy się podzielić kolejnej już rzeczy. Za dużo tego było w ostatnich latach" - stwierdził.
Na koniec poprosił o nieumieszczanie komentarzy pod postem na swoim facebookowym profilu i zapowiedział, że wszelkie - i te przychylne i nieprzychylne - komentarze będzie usuwał.
Na podstawie: Facebook/Bogdan Olechnowicz