Jerzy wychował się w gorliwej rodzinie katolickiej. Przebył drogę od ministranta do kapłana. Księdzem był przez siedem lat, ale zrezygnował. Po tym, jak trafił do ruchu oazowego, będąc "ultrakatolikiem", zaczął czytać Biblię "ze zrozumieniem". Poznał Jezusa osobiście.
"Siedziałem na mszy w ostatniej ławce i nagle poczułem ciepło, które zaczęło mnie przenikać. Wypełniła mnie wewnętrzna radość, wiedziałem, że mam do czynienia z Bogiem żywym. Powiedziałem Jezusowi: "do ciebie należy moje życie, tobie chcę służyć" - mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Po odejściu z Kościoła katolickiego zaczął chodzić na spotkania do chrześcijańskiej wspólnoty. Dziś prowadzi kościół domowy. Swojego nazwiska publicznie nie ujawnia ze względów bezpieczeństwa.
Odpowiadając na pytania ChnNews.pl odnośnie watykańskiego spotkania pastorów z papieżem, były ksiądz Jerzy wskazuje, że dla Watykanu chrześcijanie ewangeliczni są jedynie, nomen omen, braćmi odłączonymi. Jedność z punktu widzenia katolickiej hierarchii ma odbywać się pod katolickim przywództwem. Ewangelicznych wierzących są gotowi przyjąć bez zagłębiania się, w co tak naprawdę oni wierzą.
Oto jego odpowiedzi na pytania ChnNews.pl:
Co jako były ksiądz pomyślał Pan, gdy usłyszał o spotkaniu z papieżem z udziałem pastorów?
Idea i praktyka tego typu spotkań ekumenicznych nie jest nowa, więc nie byłem zaskoczony, że tego typu spotkanie się odbywa. Zaskoczony byłem jedynie okolicznościami, które towarzyszyły temu spotkaniu. Głównie tym, że papieżowi osobiście musiało na nim zależeć. Zorganizowano je szybko, sprawnie i trwało dwie godziny w przyjaznej atmosferze.
Jak z katolickiego punktu widzenia wygląda kwestia jedności?
Katolicki punkt widzenia mówi: jedność jest możliwa jedynie pod naszym przywództwem. To my, hierarchia katolicka, reprezentujemy Kościół historyczny, posiadający pełnię objawienia i pełnię środków potrzebnych do zbawienia. Różni chrześcijanie ewangeliczni są jedynie, nomen omen, braćmi odłączonymi. W ramach procesu globalizacji chętnie przygarniemy ich, bez pytania w co wierzą, bo przecież obecnie nie jest to istotne.
Jaki jest sens spotkania pastorów ewangelicznych, protestanckich z papieżem, skoro tak wiele różni obie strony pod względem doktrynalnym?
Z politycznego punktu widzenia spotkania tego typu są bardzo ważne. Musimy pamiętać, że Watykan jest nie tylko ogólnoświatową centralą katolicyzmu, ale jest również państwem czyli jest podmiotem politycznym.
Jako podmiot polityczny bierze aktywny udział w globalnej grze geopolitycznej. To nic nowego, tak było od samego początku, w IV wieku. Wówczas to cesarz rzymski Konstantyn wykorzystał znaczną częć chrześcijaństwa biblijnego do swoich celów politycznych, a mianowicie do wzmocnienia i ratowania imperium przed rozpadem. Kościół rzymskokatolicki wciąż jest wykorzystywany do celów politycznych a wraz z nim pastorzy, którzy próbują się z nim jednoczyć. Oczywiście ten proceder nie jest bezinteresowny.
Natomiast z biblijnego punktu widzenia, spotkania tego typu nie mają żadnego sensu, wręcz są szkodliwe i niebezpieczne.
Dlaczego? Podam tylko trzy powody:
1. Dla katolików Biblia, która zawiera Słowo Boże, nie jest jedynym źródłem Objawienia Bożego. W konsekwencji też nie jest najwyższym i rozstrzygającym autorytetem.
2. W czasie Soboru Trydenckiego (1545 - 1563) w Dekrecie o Usprawiedliwieniu, biskupi Kościoła katolickiego, na czele z papieżem, oficjalnie zmienili Ewangelię, przekazaną przez apostołów. Otóż na przekór stanowisku reformatorów zaprzeczyli, że zbawienie można osiągnąć jedynie z łaski przez wiarę a nie z uczynków. Można uznać, że tym aktem biskupi na czele z papieżem sami wykluczyli się poza nawias chrześcijaństwa.
3. Większość historii Kościoła rzymskokatolickiego przepełniona jest procederem prześladowania innowierców, a w szczególności zaciekłego prześladowania chrześcijan biblijnych i Żydów.
Pana zdaniem, jaki może być rezultat tej wizyty? Czy ten ruch ekumeniczny może się pogłębiać? Czego należy się spodziewać?
Rezultat tego typu inicjatyw i spotkań nie jest trudny do przewidzenia. Sam Jezus i apostołowie przestrzegają nas przed zwiedzeniem, zwłaszcza w końcówce czasów ostatecznych. Niestety, wiemy że takie zjawisko będzie miało miejsce i że będzie się ono rozszerzać. Tak zwana "jedność" i poprawność polityczna są kosztem prawdy. Znam wielu z tych ludzi, którzy "płyną" w tym nurcie. To niezwykle obdarowane i cenne osoby. Niestety brakuje im trzeźwej oceny sytuacji i chyba zasadniczej bezkompromisowości. Szkoda!
Dla pocieszenia powiem, że modlitwa Jezusa z wieczernika o jedność swoich uczniów została wysłuchana. Ci, którzy są uczniami Jezusa, mają między sobą jedność w duchu, niezależnie od denominacji, organizacji religijnych i polityki. Na koniec jedno zastrzeżenie. Nie jestem przeciwnikiem katolików. Wręcz przeciwnie. Uważam, że jesteśmy im winni miłość i przekazywanie Dobrej Nowiny. Jestem natomiast przeciwny oficjalnym spotkaniom z przedstawicielami hierarchii katolickiej.