Chodzi o gipsową figurę Matki Boskiej z aureolą z żarówek, dla której stworzono specjalny ołtarzyk.
Dzięki "Tygodnikowi Zamojskiemu" dowiadujemy się o rzekomym cudzie.
Jedna z kobiet modlących się przy ołtarzyku, pani Helena, wierzy, że "coś tchnęło iskrę życia w gipsową rzeźbę, by dać ludzkości znak".
Pierwszy taki "cud" miał się wydarzyć 20 maja.
- Siedziała z nami 13-letnia dziewczynka. W pewnym momencie zaczęła płakać, powiedziała, że Matka Boża do niej mrugnęła. W kaplicy było wówczas dziewięć kobiet. Ale my nic nie zobaczyłyśmy. Ja tu chodzę od 30 lat i nigdy wcześniej nie widziałam, żeby oczy Matki Boskiej się poruszały – relacjonuje pani Helena.
Drugie takie zdarzenie miało według niej miejsce tydzień później.
– Prosiłam koleżankę, by przyszła na majówkę. W końcu się zjawiła. Rozejrzała się po kaplicy i powiedziała: „Tu tak ciemno, zapal jakieś światełka”. Poszłam do domu i przyniosłam nowe lampki choinkowe. Krystyna weszła na ołtarz, zdjęła z aureoli nad głową Madonny stare lampki, zawiesiła nowe i w pewnym momencie krzyknęła: „Hela, Matka Boska ma żywe oczy”. „Jakie oczy” – zapytałam. – „Nic nie widzę, co ty pleciesz” - wspomina pani Helena.
Z czasem przed kapliczką zaczęły się gromadzić tłumy. Ludzie przyjeżdżają nawet z odległych miejscowości. Ich spostrzeżenia spisują opiekunowie ołtarzyka.
Źródło: tygodnikzamojski.pl, "Fakt"