Jako osoba na wysokim szczeblu w najszybciej rosnącej firmie fitness na świecie w latach 90. miałem okazję doświadczyć skutków życia na szybkim torze bez zasad i granic. Często płynąłem z prądem społeczeństwa i korzystałem ze wszystkiego, co świat miał do zaoferowania.
Kiedy miał ponad 20 lat, wciąż uciekałem od Boga, poszukując tożsamości i prawdy we wszystkim poza Jego Słowem. Do 28. roku życia wspinałem się po korporacyjnej drabinie. Pieniądze i sukces stały się moimi bogami i kontrolowały moje życie. Miałem poczucie celu, ale często odczuwałem też pustkę. Miałem pasję do złych rzeczy.
Siłą było dla mnie podnoszenie sztangi na leżąco, picie dwunastopaka piwa i wygrywanie większości bójek. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że tak naprawdę byłem słaby. Umierałem duchowo. Nie miałem kontroli nad swoim życiem. To ono miało kontrolę nade mną. W rezultacie tego niewłaściwego kierunku moje życie przeszło przez kilka niepotrzebnych zakrętów na gorsze. Alkohol, gniew i arogancja zebrały swoje żniwo. Moje życie się waliło.
Pogrążony w depresji i pragnący odnaleźć właściwą drogę zacząłem wertować strony mojej Biblii, którą dawno temu położyłem na półce. Moją uwagę zwróciły dwa wersety: "Bo cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, jeśli siebie samego zatraci lub szkodę poniesie?" (Łk. 9,25) i "Obyście dziś głos jego usłyszeli: nie zatwardzajcie serca waszego" (Ps. 95,7-8). Nagle zrozumiałem, jak bardzo oddaliłem się od prawdy. To był punkt zwrotny. Mogłem zdecydować, że uniżę się i zwrócę się ku Bogu albo nadal Go odrzucać. Przez Bożą łaskę całkowicie Mu zaufałem. Radość, szczęście i pokój wypełniły moje serce. W ciągu kolejnych miesięcy moja pasja i cel życia stały się dla mnie jaśniejsze niż kiedykolwiek.
Dziś, patrząc wstecz, już rozumiem, że mogłem mieć wcześniej religię, ale nie relację. Zostałem wychowany w chrześcijańskiej rodzinie. Chodziłem do chrześcijańskiej szkoły, kościoła, czytałem Biblię i modliłem się od czasu do czasu. Myliłem jednak religię i przepisy z prawdziwą relacją z Chrystusem.
Gdyby ktoś mnie zapytał, powiedziałbym, że wierzę w Jezusa, ale nie byłem już przekonany czy kiedykolwiek prawdziwie pokutowałem i zaufałem Mu. Myślałem, że byłem chrześcijaninem, bo byłem, ogólnie rzecz biorąc, "dobrym człowiekiem". To odróżnia religię od relacji. Religia skupia się na tym, co my robimy, a relacja z Chrystusem skupia się tylko na tym, co On zrobił. Zostajemy usprawiedliwieni przed Bogiem, kiedy zaufamy Chrystusowi, a nie naszym "dobrym" uczynkom. Jest to często określane jako usprawiedliwienie z łaski tylko przez wiarę.
Czy owocem twojego obecnego systemu wierzeń jest pewność, cel i pokój czy też przynosi on zniechęcenie, rozczarowanie i utrapienie? Dlaczego tak wielu ludzi wychodzi z kościelnych nabożeństw takimi samymi, jakimi byli przed przyjściem na nie? W wielu przypadkach jest tak dlatego, że mają religię, a nie prawdziwą relację z Jezusem. Nic dziwnego, że Jezus powiedział: "Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie". (Mt. 15,8).
On uzdrowił i odnowił moje życie i może uczynić to samo dla Ciebie. We wszystkich nas jest głęboka tęsknota, która nie może zostać zaspokojona dopóki nie uznamy potrzeby Zbawiciela i nie zwrócimy się do Niego. Jeżeli masz poczucie, że twoja relacja z Chrystusem nie jest autentyczna albo nigdy nie pokutowałeś i nie zaufałeś Mu jako swojemu Panu i Zbawicielowi, to teraz jest czas, by postawić ten krok. Często jest to określane jako "narodzenie na nowo". W Liście do Rzymian 10,9 czytamy: "jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz." (patrz też Ew. Jana 3,1-21).
Być może masz za sobą przeszłość, której żałujesz, jesteś już w trzecim małżeństwie albo trafiłeś do piątego ośrodka rehabilitacyjnego, ale Bóg może cię odbudować i odnowić. Może przynieść pokój pośród bólu i radość pośród żalu, jeśli Go wezwiemy. Żal, ból, depresja, strach i niepokój są często wynikiem błąkania się z dala od Boga. To jak statek, który zboczył z kursu. Ale gdy tylko zmieniasz kurs na właściwy, wraca nadzieja, pokój i radość.
Nie pozwól, by zniechęcenie i niepowodzenie stanęły ci na drodze. Bóg jeszcze z tobą nie skończył. Mógłbym napisać całą książkę na temat moich niepowodzeń, ale zamiast tego staram się iść za radą apostoła Pawła: "zapominając o tym, co za mną, zdążam do tego, co przede mną" (Flp, 3,13). Zachęcam cię, byś zrobił to samo. Zapomnij o swoich dawnych błędach, ale pamiętaj o tym, czego się z nich nauczyłeś. Pokonujemy ból żalu, pozwalając Bogu odbudować nasze życie.
Twoja przeszłość została przebaczona, twoja teraźniejszość jest bezpieczna, a przyszłość pewna. Przez Chrystusa jesteś całkowicie nowym stworzeniem. Jeśli naprawdę uchwycisz się tej prawdy, to może to zmotywować i zachęcić cię ponad miarę. Choć droga może czasem nie być łatwa, ziemia pod tobą nigdy się nie rozstąpi. W tym wszystkim chodzi o to, Kogo znasz.
Artykuł autorstwa Shane'a Idlemana (na zdjęciach u góry) - pastora kościoła Westside Christian Fellowship w mieście Lancaster w Kalifornii, autora siedmiu chrześcijańskich książek.
Tłumaczenie: ChnNews.pl
Zobacz także: Były homoseksualista o swojej niezwykłej przemianie i o tym, jak Bóg pokazał mu, że diabeł istnieje
Źródło: Charisma News