"Zacząłem czuć się bardzo źle. Poddałem się badaniu. Wynik okazał się pozytywny" - stwierdził na Instagramie 41-letni głoszący.
Kościoł Hillsong w Nowym Jorku, który prowadzi, zamknął drzwi w niedzielę, tego samego dnia, gdy pozostanie w domach zalecił mieszkańcom gubernator stanu.
Pastor, choć czuje się już dość dobrze, podkreśla, że objawy wywołane przez koronawirusa nie są wymyślone.
"To jest jak grypa razy pięćdziesiąt. Nadal nie mogę dojść do siebie. Czekam aż odzyskam siłę" - powiedział.
Jak wyznał, ma krótszy oddech i dużo szybciej się męczy. Radzi innym, by poważnie podeszli do zagrożenia koronawirusem.
"Modlę się, by udało się znaleźć coś, co usunie to całkowicie. Taką mam nadzieję" - oświadczył.
Głos w sprawie wirusa zabrał również inny amerykański pastor - Mark Palenske z kościoła Greers Ferry First Assembly w stanie Arkansas. On również się zaraził, podobnie jak jego żona i 30 osób związanych z jego wspólnotą. Jedną z nich był człowiek, który witał ludzi wchodzących do kościoła. 91-letni mężczyzna miał już wcześniej choroby towarzyszące, w tym problemy z układem oddechowym i kłopoty kardiologiczne. Mężczyzna ten zaatakowany przez wirusa zmarł.
"Intensywność tego wirusa jest przez wielu lekceważona. Nadal wzywam, by każdy z was podszedł do tego na poważnie. Mądre postępowanie i podjęcie ograniczeń mogą stać się błogosławieństem, które ocali zdrowie kogoś innego" - stwierdził pastor Palenske.
Stany Zjednoczone to obecnie, oprócz Europy, epicentrum rozprzestrzeniania się wirusa. Z patogenem, przynajmniej według oficjalnych danych, udało się do tej pory poradzić Chinom.
Na podstawie: Christian Post, Fox News