- Na Ukrainie płyną rzeki krwi i łez. To nie jest tylko operacja militarna, ale wojna, która sieje śmierć, zniszczenie i nieszczęście - powiedział papież do wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra w Watykanie. Nie potępił jednak bezpośrednio Rosji, która dokonała inwazji.
Zachodnie media zauważają, że papież zaprzeczył deklaracji Władimira Putina jakoby na Ukrainie była prowadzona jedynie "specjalna operacja militarna". Franciszek podkreślił, że jest to wojna i wezwał do zakończenia walk.
Jednak z drugiej strony coraz częściej zwraca się uwagę, że papież nie wymienia Rosji z nazwy jako agresora.
Ukrainie pozostało w tej sytuacji wyrażenie zadowolenia i z takiego "postępu", jakim było nazwanie działań zbrojnych na jej terenie "wojną" przez papieża.
- Nawet jeśli papież nie użył słowa "Rosja", to wszyscy na świecie wiedzą, kim jest agresor, który dokonał na nas inwazji. Wiedzą, kto rozpoczął tę nieusprawiedliwioną wojnę - powiedział ambasador Ukrainy przy Watykanie Andrij Jurasz.
Stanowisko papieża coraz częściej jest określane jako "umiarkowane". Tak określa je choćby amerykańska stacja ABC News.
Zauważyła ona, że już przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki, wezwał Patriarchę Moskiewskiego i całej Rusi Cyryla, by ten zaapelował do Władimira Putina o zaprzestanie "bezsensownej walki z narodem ukraińskim, w której giną niewinni ludzie".
Papieżowi wytyka się tymczasem milczenie...
"Franciszek musi wciąż publicznie potępić Rosję z nazwy za jej inwazję lub publicznie zaapelować do Cyryla" - pisze ABC News.
Zwrócono uwage, że choć papież udał się w ubiegłym tygodniu do ambasady Rosji przy Watykanie, to jedynym, co Watykan miał do powiedzenia po tym spotkaniu było to, że Franciszek złożył tam wizytę, by "wyrazić swoje zaniepokojenie w związku z wojną".
Na podstawie: Reuters