Chłopiec ciężko chorował na białaczkę szpikową od trzech lat. W pewnym momencie udało się z nią wygrać, ale w ubiegłym roku zaatakowała ponownie. Co gorsza, była coraz bardziej odporna na leczenie, a nie udało się znaleźć dawcy szpiku.
Choroba była bardzo zaawansowana.
Lekarze szykowali już rodzinę 14-latka na jego śmierć. Wszystko się jednak zmieniło po wizycie księdza, który pomodlił się za chłopca.
- Pojawił się ksiądz. Odprawił między innymi sakrament namaszczenia chorych. Odbyła się modlitwa za chorych. I stał się cud - mówi Agnieszka Bartkowiak, mama nastolatka.
Efekt modlitwy był piorunujący.
- Okazało się, że wszystkie komórki nowotworowe zniknęły, a jego szpik sam zaczął pracować. Lekarze są tym bardzo zaskoczeni. Syn przechodził chemioterapię, ale już dawno temu i trudno mi uwierzyć, że to wynik chemioterapii - tłumaczy pani Agnieszka.
Kobieta nie ma wątpliwości, że uzdrowienie jest dziełem Boga.
- Wiemy, że Bóg działa. Zniknęły nie tylko komórki nowotworowe, ale też bakteria, która znajdowała się we krwi Piotrka. Była tam od miesiąca i po niej też nie ma śladu - zaznacza.
Białaczka zostawiła jednak po sobie naciek na żebro, płuco i nerwy barkowe. Dlatego chłopiec został poddany skomplikowanej operacji.
- Operacja się udała i we wtorek synowi usunięto pół płuca. Piotrek jest obecnie w śpiączce farmakologicznej, ale jego stan jest stabilny. Po prostu śpi i przynajmniej nic go nie boli - wyjaśnia mama.
Agnieszka Bartkowiak podkreśla, że wierzy, że jej syn wyzdrowieje.
- On nawet mówi do mnie „matka daj spokój, będzie dobrze”. Wierzy w to - wyjawia.
Cały artykuł TUTAJ
Zobacz także: To, co się stało z jego ciałem, jest niesamowite. Lekarze odkryli podczas operacji, że...
Źródło: epoznan.pl