Tak pisze publicysta Mudar Zahran - Palestyńczyk jordańskiego pochodzenia mieszkający w Londynie.
Zahran jest sekretarzem generalnym koalicji jordańskiej opozycji. W Wielkiej Brytanii uzyskał azyl polityczny. W społeczności palestyńskiej bywa oskarżany o zbytnie sprzyjanie Izraelowi.
W artykule dla "Israel Hayom" Zahran kreśli scenariusz tego, co by się wydarzyło, gdyby pragnienie Arabów się ziściło i Izrael rzeczywiście przestał istnieć.
"My, Arabowie wstrzymaliśmy naszą egzystencję na 70 lat w oczekiwaniu na "chwalebny dzień", w którym pokonamy Izrael i "nakarmimy nim ryby". Ale ten dzień nie nadszedł i nie zdaje się nadchodzić" - zauważa ironicznie.
Jak pisze, Arabowie dali swoim "dyktatorom" wolną rękę do zubażania, terroryzowania i niszczenia swoich narodów w imię "wielkiej arabskiej walki na rzecz skończenia z jednostką syjonistyczną".
"Rezultat jest jasny - zaledwie w ciągu ostatnich dwóch lat Izrael dokonał 10 przełomów w walce z rakiem i chorobami serca, podczas gdy my wynaleźliśmy nowe metody egzekucji" - odnosi się do brutalnych metod Państwa Islamskiego.
Publicysta zastanawia się, co stałoby się, gdyby pewnego dnia Izrael rzeczywiście "zniknął", bo choć zdaje się to "nierealne"', jest to dzień, wokół którego "obracają się całe arabskie systemy polityczne, społeczne i gospodarcze".
Zahran wskazuje przy tym, że nie tylko Arabowie chcą, by Izraela nie było, ale również antysemici na Zachodzie - neonaziści, grupy domagające się bojkotu Izraela, ale nie tylko...
"Są państwa, których cała polityka zagraniczna zdaje się obracać wokół sprzeciwu wobec Izraela. My, Palestyńczycy, myślimy, że te grupy i kraje troszczą się o nas. Ale tak naprawdę nie obchodzi ich los 150 tys. Palestyńczyków głodujących w obozie dla uchodźców Jarmuk w Syrii czy około 5,8 mln Palestyńczyków w Jordanii żyjących jako obywatele drugiej kategorii" - podkreśla publicysta, określając przeciwników państwa żydowskiego mianem jego "hejterów".
Mudar Zahran wylicza konsekwencje "zniknięcia" Izraela.
Zwraca uwagę, że państwo żydowskie jest "jedynym powodem", dla którego Iran nie wszedł jeszcze w posiadanie broni jądrowej.
"Iran mógłby kupić technologię do jej produkcji albo szybko się jej nauczyć, tak samo jak zrobił to Pakistan. Dlaczego jest w tym tak powolny? Bo wyciągnął wnioski z bombardowania reaktora Saddama Husajna w 1981 roku dokonanego przez izraelskie myśliwce" - twierdzi Zahran.
Jak wskazuje, wówczas "niemal wszyscy", łącznie z Georgem H. Bushem, który był wtedy wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych, wpadli w "furię". Jednak po 10 latach, gdy Amerykanie walczyli w obronie Kuwejtu, sytuacja byłaby inna, gdyby Saddam kontynuował wcześniej swój program nuklearny.
"Jedynym powodem, dla którego go nie kontynuował, był Izrael" - zwraca uwagę Zahran.
Według niego, bez istnienia Izraela, Iran, który "kontroluje co najmniej jedną trzecią Iraku i jego zasobów", rozszerzyłby swój wpływ na Jordanię, Kuwejt i Bahrajn, bo "nie obawiałby się izraelskiej reakcji", a następnie "rzuciłby świat na kolana, zmniejszając produkcję ropy".
Zahran uważa też, że lęk przed Izraelem powstrzymuje Państwo Islamskie przed wkroczeniem do Jordanii, której armia jest, według niego, tak samo słaba jak iracka.
"Państwo Islamskie nie ośmiela się wejść do Jordanii tylko z jednego powodu - z powodu strachu, że izraelskie myśliwce dosięgłyby je po 15 minutach" - pisze publicysta.
Poza tym, Zahran stwierdza, że gdyby Izrael przestał istnieć i został zastąpiony przez państwo palestyńskie, to skończyłoby się to jeszcze jedną opresyjną dyktaturą, która doprowadza kraj do nędzy.
"Częściowo widzimy to już na "wyzwolonych" terenach, którymi zarządza palestyńska władza. Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu, z którymi rozmawiam, nienawidzą Izraela, ale równie mocno tęsknią za czasami, kiedy to on zarządzał tymi terenami" - wskazuje publicysta.
Cytuje też jednego ze wspomnianych Palestyńczyków:
"modliliśmy się do boga, by okazał nam miłosierdzie i uwolnił nas od Izraela. A później zrozumieliśmy, że bóg okazywał nam je, kiedy Izrael był tutaj".
Mudar Zahran zwraca się do tych Arabów, muzułmanów, ale i ludzi Zachodu, którzy chcieliby, by Izrael zniknął z mapy świata.
"Nie stawiajcie na to, bo Izrael jest z każdym dniem coraz silniejszy przez demokrację i innowację, a państwa arabskie słabsze z powodu dyktatury i chaosu. I uważajcie, czego sobie życzycie, bo gdybyście to dostali, to też byście najprawdopodobniej zniknęli. No chyba że pragniecie być rządzeni przez Iran albo Państwo Islamskie" - pisze.
I dodaje:
"Krótko mówiąc, gdyby miał nadejść dzień upadku Izraela, to Jordania, Egipt i wielu innych też by upadło, a ludzie Zachodu błagaliby Iran o ropę".
"Możemy nienawidzić Izraela, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, że bez niego byłoby także po nas" - konkluduje Mudar Zahran.
Zobacz także: Islamski radykał indoktrynuje dzieci. Podchodzi do niego wściekły muzułmanin i... (WIDEO)
Źródło: Israel Hayom
Chcesz więcej informacji od ChnNews.pl?