"Boję się, oglądając zachód słońca i to, jaki jest piękny i trochę płacząc zastanawiam się czy to będzie ostatni zachód słońca, jaki widziałem" - tak pisał 26-latek w swoim pamiętniku zanim wybrał się na niebezpieczną misję, by nawracać tubylców.
Jego pierwsze kontakty z mieszkańcami wyspy, niewielkiego, liczącego do 400 osób, plemienia żyjącego z polowań i odrzucającego kontakt ze światem zewnętrznym, nie przebiegały pomyślnie.
Według agencji AFP, podczas próby skontaktowania się z tubylcami powiedział im, że Jezus ich kocha. Jednak gdy przebywał na wyspie, jeden z mieszkańców strzelił w jego kierunku z łuku. Strzała przebiła wtedy jego wodoodporną Biblię.
Amerykanin odpłynął wtedy do czekającej na niego w bezpiecznej odległości łodzi rybackiej, ale następnego dnia powrócił na wyspę.
"Panie czy ta wyspa to ostatni bastion szatana, gdzie nikt nie słyszał ani nawet nie miał szansy usłyszeć Twego imienia?" - pisał.
Swoje zapiski zostawił rybakom, którzy go przetransportowali. Później rybacy ci widzieli, jak jego ciało było ciągnięte i zakopane.
Policja z miasta Port Blair, stolicy Andamanów i Nikobarów, archipelagu, do którego należy Sentinel Północny, wysłała śmigłowiec wraz z grupą funkcjonariuszy, by ocenili czy możliwe jest odzyskanie ciała ewangelisty. W sprawie pomagają także amerykańscy dyplomaci.
Jak pisze "Washington Post", pamiętnik Chau pokazuje, że był on pełen pasji, by przynieść wiarę członkom tubylczego plemienia. Wiedział też, że jego misja była nielegalna. Starał się bowiem unikać indyjskich patroli na wodach w pobliżu wyspy.
O wynajęciu rybaków do pomocy w transporcie nikomu nie mówił, bo nie chciał narażać swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo.
Pod koniec pamiętnika napisał:
"Myślę, że byłbym bardziej przydatny żywy, ale Tobie Boże chwała niezależnie od tego, co się wydarzy".
Poprosił też Boga, by przebaczył "wszelkim osobom na wyspie, które próbują go zabić, zwłaszcza, jeśli im się to uda".
Według "WP", jego ekspedycja wywołała oburzenie w zdominowanych przez hinduizm Indiach, gdzie ewangeliczni wierzący są często obiektem "gniewu i podejrzeń".
Poniżej archiwalne wideo z wyspy Sentinel Północny.
Na podstawie: Washington Post