Zyski z przyjazdu zagranicznych turystów do Izraela stanowią zaledwie 2,3 procent PKB tego państwa. Dla porównania, w Europie jest to 6 procent, a w przypadku niektórych krajów nawet 9 procent.
Dlatego minister turystyki Izraela, Uzi Landau, dokłada starań, by te dane wkrótce się zmieniły.
- Jesteśmy kolebką cywilizacji żydowskiej i chrześcijańskiej. To tu przebywali prorocy, tu napisano Biblię. Tutaj również miały miejsce niezwykłe wydarzenia historyczne. A mimo to uzyskujemy tylko 2.3 procent? To zbyt mało - mówi.
Landau wyjawił, że zamierza "inwestować w turystykę, skupiając się na gościach z Chin oraz ewangelicznych chrześcijanach".
Za przykład przyciągania turystów do Ziemi Świętej uznał podpisanie porozumienia o "Otwartym Niebie". Zakłada ono tanie loty pomiędzy Europą i Izraelem.
Ubiegły rok był rekordowy dla turystyki w Izraelu. Do tego kraju przybyło łącznie 3,5 miliona osób. Najwięcej ze Stanów Zjednoczonych (610 tys.) i z Rosji (590 tys.).
Źródło: Christian Post