Zapewne w związku z tym poruszeniem Rusin wydała oświadczenie na Instagramie.
"Świetna opowieść Mai Frykowskiej o nawróceniu w DDTVN. Czy uwierzyłam? Tak, tym bardziej, że sama w różnych kwestiach nawróciłam się nie raz, a wiara chrześcijańska jest dla mnie ważna" - napisała.
Jak twierdzi, "uwierzyła", że popularna "Frytka" pojawiła się w telewizji ponownie, żeby zachęcać do nawrócenia, a nie po to, żeby wrócić na pierwsze strony gazet.
Dodała jednak, że ponieważ historia Frykowskiej nie jest oczywista, to musiała "się ona trochę natrudzić, żeby rozwiać wątpliwości".
Na koniec pogratulowała Mai występu.
Ton Rusin we wpisie jest pojednawczy. Zupełnie inny od tego, jaki przyjęła w programie. A pytania, jakie zadawała wówczas Frykowskiej, były podchwytliwe i napastliwe. Nie podobało jej się między innymi, że Maja mówi o wierze publicznie, w mediach, a nie zajmuje się nią w kościele czy prywatnie. Było to nie w smak również wyraźnie poddenerwowanemu Piotrowi Kraśce.
Po wywiadzie Rusin i Kraśko spotkali się jednak z krytyką. Oburzenie było tak duże, że zwróciły na nie uwagę portale zajmujące się sprawami celebrytów.
"Niestety równie często co gościa, widzowie musieli słuchać prowadzących, którzy notorycznie przerywali Frykowskiej. Ponadto, według internautów, gospodarze programu zadawali pytania pod konkretną tezę mającą udowodnić, że rzekome nawrócenie gwiazdy jest tylko pretekstem, by znów zaistnieć w mediach" - napisał portal Viva.pl.
"Prowadzący program co chwila poddawali w wątpliwość słowa gościa, co nie spodobało się widzom" - czytamy na stronie teleshow.wp.pl.
"Niestety prowadzący Kinga Rusin i Piotr Kraśko w opinii widzów nie popisali się za bardzo swoim kunsztem dziennikarskim. Nie brakowało głosów krytyki prowadzących i wsparcia dla "Frytki"." - napisał "Fakt".
Do rozmowy odniosła się również sama Frykowska. Poniżej jej wpis. Więcej o przebiegu rozmowy tutaj