Ostrzeżenie wystosował między innymi Kościół metodystyczny w Wielkiej Brytanii.
W oświadczeniu podpisanym przez przewodniczącą Lorraine Mellor i wiceprzewodniczą Jill Baker Konferencji Metodystów czytamy:
"Pamiętamy o zabitych i rannych w Dumie, a także o ich rodzinach w naszych modlitwach. Użycie broni chemicznej jest godne potępienia. To ważne, aby ci, którzy są za to odpowiedzialni, zostali zidentyfikowani i ukarani za swoje przestępstwa. Społeczność międzynarodowa ma rolę do odegrania, jeśli chodzi o sprawiedliwość w tej sytuacji".
Jednak Kościoł ostrzega, pisząc, że "ataki z powietrza na Syrię to ryzyko dalszej destabilizacji sytuacji w kraju i eskalacji konfliktu".
Oświadczenie kończy się słowami:
"Modlimy się, by w tej sytuacji przywódcy państw wykazali się zrozumieniem, wnikliwością, kreatywnością i poświęceniem. Apelujemy, aby przy wszystkich natychmiastowych reakcjach brane było pod uwagę to, że konflikt może zostać doprowadzony do końca na drodze negocjacji ze wszystkimi stronami".
Do zaangażowania się w wysiłki dyplomatyczne zamiast eskalacji wezwał również anglikański Kościół w Walii.
- Sytuacja jest bardzo skomplikowana, ale prężenie militarnych muskułów nie jest, moim zdaniem, mądrą reakcją. Wzywamy wszystkich chrześcijan i ludzi wiary, by pamiętali o Syrii w swoich modlitwach w tym napiętym czasie - powiedział biskup Gregory Cameron.
Wczoraj prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump powiedział, że decyzja w sprawie działań w Syrii zostanie podjęta "dość szybko". W rozmowie telefonicznej zgodził się z premier Wielkiej Brytanii Theresą May, że sytuacja wymaga "międzynarodowej akcji". Sytuację komplikuje jednak fakt, że sojusznikiem rządu Syrii, którego Zachód podejrzewa o atak chemiczny, jest Rosja, a na miejscu przebywają jej żołnierze.
W ataku chemicznym w Dumie zginęło co najmniej 70 osób, w tym kobiety i dzieci.
Na podstawie: Christian Today