Marsze, manifestacje i debaty odbyły się m.in. w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Bielsku-Białej czy Elblągu.
To kontynuacja fali tzw. czarnego protestu, którego uczestniczki miały paść ofiarą fali hejtu.
Twierdzą, że władze prowadzą "politykę przyzwolenia na agresję i dyskryminację".
Podczas manifestacji przed Sejmem przedstawiły listę swoich żądań.
Domagają się edukacji seksualnej, antykoncepcji, legalnej aborcji, legalnej sterylizacji, legalnego leczenia niepłodności, w tym metodą in vitro, legalnego i dostępnego znieczulenia porodowego dla wszystkich kobiet, jeśli sobie tego życzą.
Wydaje się, że kwestie związane z aborcją są jednym z głównych powodów protestu. Podczas manifestacji skandowano między innymi hasło: "Wolność, równość, aborcja na żądanie".
Strajk zbiegł się także w czasie z oświadczeniem piosenkarki Natalii Przybysz, która w głośnym wywiadzie oświadczyła, że poddała aborcji swoje dziecko, bo po prostu go "nie chciała".
Zobacz także: Tomasz Terlikowski o aborcji Natalii Przybysz
"Czuję wielką ulgę. Nagle cieszysz się wszystkim w swoim życiu tym, co masz. Robisz postanowienia, jakby był Nowy Rok, że teraz zrobisz to i tamto. To najbardziej uskrzydlające przebudzenie. 5 minut i masz z powrotem swoje życie" - powiedziała w rozmowie z "Wysokimi obcasami".
Przybysz tłumaczy, że zdecydowała się na usunięcie dziecka m.in dlatego, że ma 60-metrowe mieszkanie, według niej, zbyt małe na wychowanie trójki dzieci (ma już dwoje).
Akcja kobiet ma być kontynuowana w poniedziałek.