Sprawa tzw. pigułki "dzień po" budzi emocje. Także w koalicji rządowej. Jak donosi serwis rynekzdrowia.pl, wczorajsze obrady sejmowej komisji w sprawie nowelizacji ustawy niespodziewanie przeniesiono.
Nowelizacja miała umożliwić dostęp do wspomnianej pigułki bez recepty już od 15. roku życia. Granica wieku miała okazać się jednak powodem sporu między koalicjantami. PSL chce, żeby recepta nie była wymagana dopiero od pełnoletniości. Partia Razem, która wspiera rząd, choć formalnie nie jest koalicjantem, postuluje całkowite zlikwidowanie granicy wieku.
Koalicjanci mają pracować nad kompromisem w tej sprawie. Dalsze obrady zaplanowano na dziś na godz. 10.00.
Tymczasem Bogdan Chazan, prof. ginekologii i położnictwa, w rozmowie z portalem Tysol.pl zwraca uwagę, że producent tabletki nie zaleca jej stosowania u dzieci i młodych dziwcząt, ponieważ jego przyjmowanie "może łączyć się z nieodwracalnym, szkodliwym wpływem na rozwijający się organizm dziewczynki i nieustabilizowany jeszcze układ hormonalny".
Uważa on także, że ten środek nie powinien być dostępny ani bez recepty ani nawet za jej okazaniem.
- Prowadzi do śmierci poczętych dzieci, powikłań zdrowotnych u kobiet, może być źródłem problemów społecznych i psychologicznych. Wprowadzenie tych środków do szerokiego, niekontrolowanego użytku zwiększy w poważny sposób częstość występowania tych problemów, zakłóci funkcjonowanie rodzin i ich trwałość i nasili stopień kryzysu demograficznego - podkreślił.
Premier Donald Tusk mówił, że pigułka "uniemożliwia doprowadzenie do zapłodnienia, a więc nie jest to tabletka wczesnoporonna, tylko zapobiegająca zajściu w ciążę". Nazywa to też "antykoncepcją awaryjną".
Aktywnie działająca na rzecz ochrony dzieci nienarodzonych Magdalena Korzekwa-Kaliszuk z Fundacji Grupa Proelio twierdzi jednak, że nie jest to pełna prawda i że choć jedno z działań środka jest rzeczywiście antykoncepcyjne czyli zapobiegające poczęciu dziecka, to jeśli do poczęcia już doszło, to pigułka "utrudnia przemieszczanie się zapłodnionej komórki jajowej i powoduje zmiany w błonie śluzowej do macicy, które uniemożliwiają jej zagnieżdżenie się".
Według Korzekwy-Kaliszuk, "mamy tu do czynienia już poczętym życiem człowieka, które zostaje unicestwione".
Działaczka wyraziła w mediach społecznościowych zadowolenie, że protesty przeciwko pigułce "przynoszą efekty". Zapowiedziała, że będą kontynuowane.
Otwarty apel do premiera skierowało Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich.
"To bardzo ważne, aby podać i podkreślić, że jednym z mechanizmów działania pigułki „dzień po” jest zakłócenie w zagnieżdżeniu się zarodka w błonie śluzowej macicy. On obumiera, więc dochodzi do zabicia dziecka w pierwszych dniach istnienia" - czytamy w apelu.
Pigułka "dzień po" to kolejny z projektów partii tworzących rządzącą koalicję, liberalizujących życie społeczne i obyczajowe w Polsce.
Jak informowaliśmy, Ministerstwo ds. Równości i Ministerstwo Edukacji objęły patronatem (a jak napisała minister Katarzyna Kotula, "matronatem") tzw. Ranking Szkół Przyjaznych LGBTQ+.
Koalicja Obywatelska złożyła też projekt ustawy umożliwiającej przeprowadzenie aborcji do 12. tygodnia życia dziecka.