Cooper (jego pierwsze nazwisko to Vince Furnier) jest uważany za ojca gatunku shock rock i horror rock. Jego muzyka i styl wykonań oraz teledysków oburzały.
Wierzył w Boga, ale nie był oddany swojej wierze. To zmieniło się, kiedy alkoholizm zagroził jego małżeństwu.
Razem z żoną poszedł do kościoła, którego pastor głosił o ogniu piekielnym.
Wtedy Alice miał zostać chrześcijaninem, choć "początkowo bardziej ze strachu przed Bogiem niż z miłości do Niego".
- Nie chciałem pójść do piekła - wspomina wokalista.
Jak wyznaje, chodzi na spotkania poświęcone studiowaniu Biblii i modli się. Podkreśla, że nie chce stać się "chrześcijańskim celebrytą".
- Naprawdę łatwo jest skupić się na Cooperze zamiast na Chrystusie - przestrzega.
Przyznaje, że rozmawiał o wierze z niektórymi znajomymi z branży muzycznej.
- Bylibyście zdziwieni. Ci, o których byśmy myśleli, że są najbardziej oddaleni, tak naprawdę najchętniej słuchają - wyjawia.
Jego niedawne nagrania wskazują na zmianę, jaka zaszła w jego sercu. Uważa, że musi ostrzegać ludzi przed szatanem. Mówi: "uważajcie! Szatan to nie mit. Nie zachowujcie się tak, jakby on był żartem".
Choć nadal koncertuje w teatralnym, horrorowym stylu, nie wykonuje już niektórych piosenek ze starego repertuaru. Odszedł od utworów propagujących rozwiązły seks czy picie alkoholu.
- Jestem bardzo ostrożny, jeśli chodzi o to, o czym są teksty. Zacząłem pisać piosenki, które są równie dobre, ale mają lepsze przesłanie - podkreśla Alice Cooper.
Odpowiada też swoim krytykom: "kiedyś byłem jednym, a teraz jestem kimś zupełnie nowym. Jestem nowym stworzeniem. Nie sądźcie Alice'a na podstawie tego, kim był. Chwalcie Boga za to, kim jestem teraz".
Przypomnijmy, że 2 List do Koryntian 5,17 mówi: "Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe."
Poniżej utwór "Salvation" (Zbawienie) Coopera.
Źródło: DC Beacon