Telewizja "Rossija 1" w swoim programie mającym na celu dyskredytację jego osoby określiła go jako "właściciela klubów nocnych i domów publicznych". Reportaż nakręcono w związku z otwarciem fili jego kościoła w kraju stawropolskim na południowym zachodzie Rosji.
"Aleksiej Lediajew to lider nowego chrześcijańskiego kościoła, autor licznych opracowań o nowym światowym porządku. Mieszka na stałe na Łotwie. Tam jest znany jako właściciel klubów nocnych i domów publicznych, które działają pod etykietą salonów urody. Kościół Nowe Pokolenie to jeszcze jeden jego biznes" - słyszymy w materiale.
Zwraca się uwagę, że na każdym spotkaniu kościoła zbierane są pieniądze.
"Ile zarobił w ten sposób Lediajew, dokładnie nie wiadomo. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że wykłady odbywają się regularnie i zbierają się na nich setki wiernych, to mowa jest o milionach. On na pewno dobrze zna powiedzenie Rona Hubbarda: "jeżeli chcesz zarobić milion dolarów, to stwórz własną religię" - sugestywnie mówi autor reportażu.
Lediajewowi wytyka także, że "podczas kazań wzywa swoją trzodę, by aktywniej angażowała się w życie polityczne".
Dziennikarz ewidentnie ma również za złe pastorowi, że ludzie z jego kościoła brali udział w ukraińskiej pomarańczowej rewolucji.
"Nie wiadomo czy to zbieg okoliczności, ale filie nowego kościoła rozmnożyły się na świecie akurat po ukraińskiej pomarańczowej rewolucji" - mówi.
O zdanie zapytał w tym kontekście historyka religii, socjologa - dr. Romana Siłantjewa.
"Podobne organizacje aktywnie uczestniczą w różnych ekstremistycznych wystąpieniach, jak na przykład na pierwszym Majdanie w 2011 roku, kiedy główną siłę uderzeniową stanowili współwyznawcy pana Lediajewa i Nowego Pokolenia - członkowie sekty Ambasada Boża Sundaya Adelajy" - komentuje.
Według prof. Igora Bojewa z Państwowej Akademii Medycznej w Stawropolu, winna jest tu Ameryka...
"Ci, którzy tym zarządzają, są dobrze nauczeni. Znają psychotechniki, których wcześniej nigdy u nas w Rosji nie było. Zostały one przygotowane w wojenno-morskim resorcie w Stanach Zjednoczonych" - podkreśla Bojew.
W reportażu zacytowano także niejakiego Walentina, który zeznaje jakoby bardzo ucierpiał podczas seminariów "sekty".
- To strach, ból, panika, rozkojarzenie, nieśmiałość. Pojawiła się u mnie mania prześladowcza, stan niepokoju - opowiada Walentin, który nie pokazał twarzy do kamery. Rzekomo obawiając się, że ci, którzy "nadal chodzą na wykłady, rozprawią się z nim za to, że wyszedł z "sekty" i zajmuje się dyskredytacją ich nauczyciela".
Aleksiej Lediajew i jego żona Olga od dawna, delikatnie mówiąc, nie są ulubieńcami rosyjskich władz. Obaj byli poddawani deportacji z lotnisk w Rosji. Są tam persona non grata. Za Lediajewem nie przepadają także władze Białorusi, Kazachstanu (skąd pochodzi) i Armenii.
Nie jest tajemnicą, że podkreśla on potrzebę aktywnego udziału chrześcijan w polityce i innych sferach społecznych, takich jak show-biznes, sztuka, sport czy kinematografia. Jego kościół zdecydowanie różni się także od tradycyjnych prawosławnych. Na nabożeństwach grane są głośne pieśni uwielbienia, a i kazanie odbiega od przyjętego w Rosji kanonu.
A i sam Lediajew najwyraźniej nie liczy na zbytnią sympatię Kremla. W marcu ostro skomentował rosyjską interwencję na Krymie.
"Jaka armia napadła na Półwysep Krymski, żeby trzeba było wprowadzać rosyjskie wojska? Gdzie tu logika?" - pytał wtedy retorycznie Lediajew.
I dodawał:
"Wielcy obrońcy, ratownicy... Hańba! Już interweniowali, bronili Węgier, Afganistanu i Czechosłowacji. Wprowadzali czołgi, armię. I co uzyskali? Oprócz hańby i nieusprawiedliwionego rozlewu krwi, nic".
Nic dziwnego, że po takich wypowiedziach wszelkie inicjatywy jego i jego kościoła są w prawosławnej Rosji Władimira Putina torpedowane.
Aleksiej Lediajew był niejednokrotnie gościem chrześcijańskich konferencji w Polsce.
Poniżej wspomniany reportaż telewizji "Rossija 1" o Aleksieju Lediajewie.