"Od środy negatywny wynik testu na koronawirusa to warunek dla zrobienia zakupów dla każdego Berlińczyka w sklepach poza supermarketami, aptekami i drogeriami" - taka, jak podaje serwis, jest decyzja lokalnego senatu.
To nie koniec. Negatywny wynik testu ma być również koniecznym wymogiem, by móc wejść do salonów fryzjerskich, kosmetycznych i innych lokali, gdzie pielęgnuje się ciało.
Planuje się, że liczba wykonywanych testów znacząco wzrośnie. Firmy funkcjonujące w Berlinie mają mieć możliwość oferowania pracownikom testu na koronawirusa dwa razy w tygodniu. Sami pracownicy mają nie być zobowiązani do poddawania się tym badaniom - tłumaczy burmistrz Michael Mueller z partii SPD.
- Kluczowy jest fakt, że dochodzi do kontaktów wewnątrz pomieszczeń, które prowadzą do zakażeń - podkreśla.
Dodatkowo wprowadzany jest wymóg noszenia bardziej zaawansowanych masek FFP2 w sklepach, jak również w pojazdach komunikacji publicznej.
Wspomniane decyzje mają zostać opublikowane na piśmie w dniu dzisiejszym. W Berlinie obowiązuje oprócz tego szereg innych restrykcji. Senat zdecydował już o przedłużeniu lockdownu do 24 kwietnia.
Negatywny wynik testu jako warunek dla zrobienia zakupów przypomina nieco apokaliptyczny scenariusz, przed którym przestrzegała Biblia.
W 13. rozdziale Objawienia św. Jana czytamy:
"I dano mu tchnąć ducha w posąg zwierzęcia, aby posąg zwierzęcia przemówił i sprawił, że wszyscy, którzy nie oddali pokłonu posągowi zwierzęcia, zostaną zabici. On też sprawia, że wszyscy, mali i wielcy, bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na swojej prawej ręce albo na swoim czole, i że nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia, to jest imienia zwierzęcia lub liczby jego imienia. Tu potrzebna jest mądrość. Kto ma rozum, niech obliczy liczbę zwierzęcia; jest to bowiem liczba człowieka. A liczba jego jest sześćset sześćdziesiąt sześć". (Obj. 13, 15-18).
Na podstawie: Rbb24.de (Rundfunk Berlin-Brandenburg)