Przypomnijmy, ks. Glas w swoim wystąpieniu na spotkaniu "Exodus Młodych" w Zwierzyńcu skrytykował protestantyzm i popularnych posługujących jak Heidi Baker i Joyce Meyer, a także różne charyzmatyczne zjawiska w Kościele katolickim.
Ostrzegał przed "falą", która wchodzi do Polski, przed "fałszywymi prorokami" i rzekomym związanym z tym działaniem szatana.
Więcej na ten temat w artykule: Ks. Piotr Glas: tracimy ludzi. Pastorzy wchodzą na nasze tereny (WIDEO)
Kazanie Glasa wywołało poruszenie w środowisku katolickim i spore kontrowersje, choć nie jest on jedynym księdzem, który w ostatnim czasie zgłaszał wątpliwości w sprawie nowej fali.
"Rozkwit pogardy i epitetyzmu"
Teraz głos zabrał ks. dr hab. Tomasz Szałanda z archidiecezji warmińskiej związany z Wydziałem Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Szałanda w swoim wpisie na Facebooku polemizuje z lękiem szerzonym przez takich duchownych.
Przyznaje, że sam nie przeszedł żadnych rekolekcji ani kursów, które wprowadziłyby go na "szerokie wody charyzmatyczne". Nie doświadczył "duchowego spoczynku", nie prorokuje i nie jest zaangażowany w inne podobne praktyki.
Patrzy więc na "wojenkę charyzmatyczną" z poziomu "zwykłego katolika".
Według niego, w Internecie wokół tej tematyki rozpętała się prawdziwa burza, a słowa, które padły w Zwierzyńcu, dolały jeszcze oliwy do ognia. To miało ujawnić "głęboką polaryzację" polskiego katolicyzmu, a także jego "małostkowość i miałkość".
Ksiądz dostrzega konflikt na poziomie przeżywania religijności, w którym "wszelkie inne formy, odmienne od tych, które „zawsze były”, są traktowane jako diabelskie i chore".
Zauważa dominację "panicznego lęku ekumenicznego, który niekiedy ociera się o paranoję".
Widzi także rozkwit "pogardy i epitetyzmu" związany z tą dziedziną.
Jak sam przyznaje, pewne elementy, które pojawiają się na charyzmatycznych nabożeństwach, jak używanie flag podczas modlitwy czy "rozbudowany ruch sceniczny" jemu samemu się nie podobają.
Czy to złe?
Podkreśla jednak, że to wcale nie oznacza, iż coś jest złe.
Źli nie są też, według niego, ludzie, którzy w ten sposób przeżywają "radość z Bożej obecności".
"Podobnie jest na spotkaniach różnych denominacji chrześcijańskich. Niektóre są pełne spokoju, inne są pełne żywiołowości" - wskazuje.
Oburza go to, że w "charyzmatycznej wojence" wrzuca się do Internetu jedynie takie filmiki z denominacyjnych spotkań, które budzą kontrowersje.
Za "obrzydliwe" uważa to, że robią to "przede wszystkim księża mający wydaje się sprawną głowę i wyższe wykształcenie".
Jak wiadomo, wiele takich filmików pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
Ks. Szałanda wskazuje więc, że należy wziąć pod uwagę, iż Amerykanie są "bardzo żywiołowi, emocjonalni, spontaniczni i łatwo wzruszający się", co dla Polaków może wydawać się "niekonwencjonalne".
Jak zauważa, przejawy takie jak płacz, śmiech, leżenie na posadzce czy skakanie podczas nabożeństw nikogo tam nie dziwią.
Mogą natomiast szokować, gdy patrzy się na nie z perspektywy "polskiego kościółka".
Księża nie powinni "podsycać niewiedzy"
Duchowny zauważa, że księża zamiast "podsycać niewiedzę swoich owiec" powinni "tłumaczyć te zjawiska".
"Wśród „dziwnych” zachowań uwiecznionych na wielu filmikach, zauważamy również jak niektórzy uczestnicy spotkań wydają nieartykułowane dźwięki bądź zachowują się jak zwierzęta albo mają drgawki. Kiedy oglądamy jakieś relacje z katolickich egzorcyzmów, zachowania tych osób są bardzo podobne. Także okropne krzyki, warczenia i skowyt słychać podczas mszy i modlitw o uzdrowienie i uwolnienie. I tam nikogo to nie dziwi, chociaż dreszcz przechodzi po grzbiecie" - zwraca uwagę ksiądz Tomasz.
Fakt, że spotkania w różnych denominacjach prowadzą osoby "świeckie" tłumaczy tym, że w tych kościołach nie ma sakramentu kapłaństwa jak w Kościele katolickim.
Według niego, księża niepotrzebnie "wrzucają filmiki i opowiadają bzdury", a "straszeni duchowo ludzie za tym idą, niczym owce na rzeź".
"Wiara bez wiedzy prowadzi do fanatyzmu"
Szałanda przypomina słowa, jakie kiedyś usłyszał od znajomego księdza. Stwierdził on mianowicie, że "wiara bez wiedzy prowadzi do fanatyzmu". On sam kiedyś sądził, że to przesada, ale teraz przyznaje mu rację.
"Ludźmi, którzy nie mają wiedzy, jest bardzo łatwo manipulować, doprowadzając obecnie do szaleńczych słów, ale źle się stanie, kiedy przyjdzie czas również na czyny. Kto za to weźmie odpowiedzialność?" - pyta.
Zwraca uwagę, że wśród aktywnych podopiecznych tych księży już dziś są tacy, którzy wyrażają gotowość "wypowiedzenia posłuszeństwa papieżowi", bo "brata się on z heretykami".
Ks. Szałanda z zażenowaniem cytuje sformułowania używane przez księży w sprawie głoszących przyjeżdżających do Polski z zagranicy takie jak "charyzmatycy z importu" czy "charyzmatycy" pisane w cudzysłowie.
"Pogardę bezmyślnie naśladują członkowie wspólnot, które ci prowadzą" - ubolewa.
"Wstręt do spotkań z chrześcijańskimi niekatolikami"
"Duchowi wodzowie zaszczepiają w wiernych również wstręt do spotkań z chrześcijańskimi niekatolikami, które ich zdaniem mogą być powodem udręczeń i opętań diabła i jego aniołów. Modlitwa więc z tymi osobami jest bardzo niebezpieczna, ponieważ można się nabawić złego ducha" - wyraża żal.
Ks. Tomasz zna nawet przypadki, gdy katolicy uznają za groźny nawet dotyk niekatolików i świeckich katolików podczas modlitwy.
"W tym momencie ocieramy się o paranoję" - stwierdza.
Podkreśla, że dokumenty Kościoła katolickiego nie mówią o "niebezpieczeństwie" modlitwy do Jedynego Boga z chrześcijańskimi niekatolikami, a nawet do niej zachęcają.
Modlitwa z nałożeniem rąk
Żaden dokument też nie zabrania modlitwy z kładzeniem rąk przez świeckich.
"Strach przed tą praktyką jest jednak zaszczepiany w wiernych, ale jest to wyłącznie prywatny pogląd a nie oficjalna nauka Kościoła, na znajomość której tak wielu się powołuje i pilnie strzeże" - wskazuje.
Przypomina, że Kościół katolicki nie naucza jakoby w czasie modlitwy położenie rąk na człowieka było zastrzeżone dla "kapłanów".
Ksiądz podkreśla, że przykłady takich praktyk widzimy w samym Piśmie Świętym.
Szałanda określa to jako "codzienny gest od zawsze znany i praktykowany w tradycji judeochrześcijańskiej".
"Chory, religijny narcyzm"
Przekonanie jakoby obecność na wspólnej modlitwie z chrześcijanami niekatolikami była "szkodliwa" niesie, według niego, zagrożenie "chorym i religijnym narcyzmem, który zmierza ku patologicznemu nacjonalizmowi, w którym Kościół staje się najwyższym dobrem, jedyną drogą ku niebu, a nawet wręcz bóstwem, które jest zagrożone podstępnymi atakami niekatolickich chrześcijan".
Ksiądz zachęca, by Kościół katolicki przestał "podjudzać do nienawiści do nikogo, kto myśli i wierzy inaczej" nawet jak go "nie rozumie".
"W innych wyznaniach też jest Bóg, choć nierozpoznany tak jak Go rozpoznała nasza wspólnota" - kończy ks. Tomasz Szałanda.
Uwaga. Artykuł ma charakter informacyjny i nie musi odzwierciedlać poglądów redakcji.
Zobacz także: Pastor odpowiada na słowa ks. Glasa na temat protestantów