O sprawie jako pierwsza poinformowała "Gazeta Działdowska". Wkrótce potem zainteresowały się nią ogólnopolskie media.
Rodzina państwa Pokropskich mieszkała w domu w Turzy Wielkiej od 15 lat.
Według relacji, życie toczyło się tam normalnie aż do czwartku 23 listopada.
Na początku członkowie rodziny usłyszeli pukanie do drzwi, ale nikogo po drugiej stronie nie było. Potem zaczęło być gorzej. Na ziemię spadły najpierw baterie, a następnie...
- Nazajutrz w naszą stronę leciały już monety, klocki, łyżki, a nawet noże. Z sufitu zaczęła kapać woda, chociaż nikt nad nami nie mieszka, a dach jest cały - wyjaśnia matka - pani Krystyna.
To dziwne zjawisko niestety nie przestało występować.
Przerażona kobieta zwróciła się do sołtysa i księdza. Ten ostatni poświęcił mieszkanie i zmówił modlitwę, ale nie pomogło. Nie dał rady też postawiony krzyż i woda święcona.
Gdy pewnego dnia rozmawiał z rodziną, również w jego stronę miały polecieć przedmioty - kłódka, klocki i monety.
Później Pokropscy zwrócili się o pomoc jeszcze do księdza egzorcysty. Na jego wizytę wciąż czekają.
- Ksiądz egzorcysta starał się szukać przyczyny zjawiska, mówił o klątwie, pytał, co ostatnio się u nas wydarzyło, co pojawiło się nowego. Wtedy przypomniałam sobie o używanej wersalce, którą kupiliśmy i chyba od tego się wszystko zaczęło. Ksiądz kazał nam ją zwrócić, tak też zrobiliśmy. Ale było już za późno, licho zostało u nas w mieszkaniu - mówi pani Krystyna.
W końcu państwo Pokropscy zdecydowali się dom opuścić. Sąsiedzi mieli przekazywać, że w środku paliło się światło, chociaż zostało wcześniej wyłączone.
Dom odwiedził reporter Polsat News. Pani Pokropska zgodziła się wejść z nim do środka, ale tylko przy świetle dziennym. Tam nagrał jej wypowiedź, i jak stwierdził, "podczas tej rozmowy faktycznie zabrzęczało", choć dodał, że do opowieści o nawiedzonym domu należy zachować "zdrowy dystans".
W związku z "nawiedzeniem" domu, Pokropscy mieszkali jakiś czas u teściów, a obecnie przebywają w Działdowskim Centrum Caritasu. W zaistniałej sytuacji szukają mieszkania. Przyznają, że na pomoc gminy nie mają co liczyć.
– Do mieszkania w Turzy Wielkiej nie wrócimy. Jakiś demon nas tam nie chce – mówią strwożeni.
Jak podaje serwis Dzialdowo.dlawas.info, niektórzy mieszkańcy Turzy Wielkiej twierdzą, że zarówno rodzina Pokropskich, jak i sąsiedzi, bawili się w wywoływanie duchów i wróżby, które ściągnęły na rodzinę złe moce.
W przeszłości dom należał z kolei do rodziny Sternów, która została zamordowana przez Sowietów.
Przypomnijmy, że według Pisma Świętego, chrześcijanie napełnieni Duchem Świętym mają moc wyganiać demony w imieniu Jezusa Chrystusa. Biblia nie wspomina o jakichkolwiek akcesoriach do tego potrzebnych.
Wspomniany reportaż Polsat News - poniżej.
UWAGA! AKTUALIZACJA: Wygoniono demony z nawiedzonego domu na Mazurach
Zobacz także: Warszawa: demony wyszły z muzułmanki (WIDEO)