W komunikacie wyjaśniło, że akcja, wbrew szumnym zapowiedziom organizatorów (zapowiadali zaangażowanie 211 szkół), miała charakter "marginalny".
Ze wstępnych danych z poszczególnych kuratoriów wynika, że w niektórych województwach nie przystąpiła do niej żadna ze szkół.
Rzecznik prasowy MEN, Anna Ostrowska, zapowiedziała, że tam, gdzie miało to miejsce, "dojdzie do szczegółowej analizy czy nie zostało złamane prawo oświatowe, np. czy przystępując do akcji, dyrektorzy szkół mieli na to zgodę rodziców i czy w pełni ich o tym poinformowali".
W ministerstwie trwa także analiza czy sami organizatorzy nie złamali prawa, "rozsyłając do szkół i placówek oświatowych materiały, które zawierały elementy agitacji wyborczej".
Dlaczego?
Bo w broszurze "Ramię w ramię po równość" polecanej przez Kampanię Przeciw Homofobii jako pomoc dla nauczycieli i uczniów, widnieje porada: "Pamiętaj o wyborach - głosuj na polityków wspierających prawa osób LGBT".
Wiadomo, że np. kuratorium w Warszawie otrzymało 9 skarg związanych z organizacją Tęczowego Piątku. Dotyczą one ośmiu szkół ponadgimnazjalnych i jednej podstawówki.
Jedną z tych szkół było XXX LO im. Jana Śniadeckiego. Jego dyrektor podkreślił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że jego liceum będzie wychowywać i kształcić młodzież w, jak to określił, "duchu solidrności, demokracji, tolerancji, wolności i sprawiedliwości".
Według "GW", plakaty i tęczowa flaga zawisły w XXVII LO im. Czackiego, a niektórzy uczniowie przyszli w kolorowych ubraniach. Andrzej Kulmatycki, rzecznik stołecznego kuratorium, oświadczył, że odbyła się w tej szkole kontrola w związku z interwencją jednego z rodziców.
"Gazeta Wyborcza" przyznała jednocześnie, że pod naciskiem rządu, a także biskupów i środowisk konserwatywnych niektóre szkoły się z akcji wycofały. To należy uznać za sukces.
Była to już trzecia edycja akcji "Tęczowy Piątek".
Na podstawie: Interia.pl, wyborcza.pl