Przypomnijmy - przed miesiącem media obiegły fragmenty książki Tedda Trippa pt. "Pasterz serca dziecka" opublikowanej przez Wydawnictwo Słowo Prawdy.
Znalazły się w niej instrukcje, jak fizycznie karcić dzieci. Niektóre fragmenty wywołały kontrowersje, jak choćby ten:
"Rozmowa może wtedy wyglądać tak:
- "Tatuś kazał ci pozbierać zabawki, prawda?"
- "Tak" (dziecko przytakuje)
- "Nie zrobiłeś tego, co kazałem".
- "Tak" (z głową spuszczoną w dół)
- Wiesz, co tatuś musi teraz zrobić. Muszę dać ci klapsa".
czy ten:
"Usuń rzeczy, które mogą zneutralizować karę (pielucha, kalesony itp. Zaraz po wykonaniu kary załóż odzież z powrotem".
Autor napisał też:
"Buntem mogą być protesty niemowlaka przed zmianą pieluchy albo usztywnianie się, gdy chcesz posadzić je na kolanach. Procedura karania jest zawsze taka sama".
Ostatecznie wydawnictwo Kościoła Chrześcijan Baptystów zdecydowało o tymczasowym wstrzymaniu sprzedaży książki. Ten krok docenił Rzecznik Praw Obywatelskich. Zwrócił jednak uwagę, że treści w niej zawarte "stoją w rażącej sprzeczności z respektowaniem praw dziecka i mogą być postrzeganie jako nawoływanie do przestępstwa".
W tej sprawie zwrócił się też do dr. Mateusza Wicharego - przewodniczącego Rady Kościoła, by wziął on pod uwagę wspomniane standardy przy podejmowaniu decyzji o ewentualnym przywróceniu książki do sprzedaży.
Wichary odpisał. Podkreślił, że jako wspólnota chrześcijańska baptyści stanowczo potępiają wszelkie przejawy znęcania się nad dziećmi i wyrządzania im krzywdy.
Zaznaczył jednocześnie, że z tego powodu baptyści sprzeciwiają się również aborcji czy walczą z przedwczesną seksualizacją dzieci.
Zwrócił uwagę, że książka Trippa została opublikowana jeszcze przed wejściem w życie przepisu zakazującego stosowania kar cielesnych wobec małoletnich. Nie można więc mówić o nawoływaniu do łamania prawa.
Dr Wichary podkreślił następnie, że zrównywanie karcenia rodzicielskiego z poniżaniem dziecka czy zadawaniem mu cierpień jest "nieporozumieniem".
"Całkowity zakaz stosowania karcenia cielesnego uważamy za błąd, a zarazem za nadmierną ingerencję ustawodawcy w sferę wychowania dzieci" - zaznaczył.
Odwołał się przy tym do opinii Rady Legislacyjnej działającej przy Prezesie Rady Ministrów, która stwierdziła, że "karcenie, nawet fizyczne, nie oznacza przecież bicia dziecka, a bez stosowania elementów przymusu i przemocy nie sposób zapewnić nawet elementarnego bezpieczeństwa małemu dziecku". Przypomniał także opinię prof. Andrzeja Zolla, który mówił: "Jestem przeciwny tej ustawie. Te regulacje zbyt głęboko ingerują w życie rodzinne" (...) Dajmy spokój z tymi zapisami, to głupie pomysły, naprawdę głupie".
Na podstawie: rpo.gov.pl, dziennik.pl