Według opublikowanej 23 marca prognozy stworzonej z wykorzystaniem sztucznej inteligencji i biorącej pod uwagę przebieg pandemii w innych krajach, jak również warunki w Polsce, liczba zakażonych w naszej ojczyźnie może wynieść około 9 tysięcy i powinna zostać osiągnięta 20 kwietnia. To oznacza 48 dni od pierwszego zanotowanego przypadku do szczytu epidemii (w Chinach było to 40 dni).
Najszybszy przyrost zakażonych może wynieść około 400 na dobę i został przewidziany na okres 28 marca - 8 kwietnia.
Później liczba zachorowań powinna rosnąć wolniej, a wyraźne zahamowanie powinno być widoczne około 15 kwietnia.
Premier Mateusz Morawiecki liczy na dobre wieści w sprawie epidemii po Świętach Wielkanocnych.
- Mamy nadzieję, że po świętach (niedziela 12 kwietnia) będziemy mogli zmienić tryb funkcjonowania. Póki co, musimy przestrzegać nowych zasad - mówił, gdy ogłaszał wprowadzenie stanu epidemii.
"W maju prawdopodobnie nastąpi wygaszanie epidemii" - to z kolei prognoza prof. Roberta Flisiaka, prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Na łamach portalu wyborcza.pl ostrzegł on, że jeśli zbyt wcześnie zostanie podjęta decyzja o zdjęciu obostrzeń, to może dojść do ponownego wzrostu zakażeń.
Flisiak w wywiadzie z 19 marca stwierdził też, że stan zagrożenia na pewno potrwa w Polsce dwa miesiące.
Na podstawie: wprost.pl, onet,pl, wyborcza.pl