Pan Jerzy ze względów bezpieczeństwa nie podaje swojego nazwiska. Z Kościoła katolickiego wystąpił 27 lat temu.
Wywiad zaczyna się jednak od tego, że pan Jerzy na początku swojego duchowego życia był młodym aktywistą katolickim - ministrantem, później lektorem, prawą ręką proboszcza.
Poszedł do seminarium duchownego zainspirowany tym, że, jak mówi, osobiście poznał Jezusa.
"Trudno to do końca opisać i racjonalnie przedstawić, miało to charakter mistyczny, duchowy (...) Siedziałem na mszy w ostatniej ławce i nagle poczułem ciepło, które zaczęło mnie przenikać. Wypełniła mnie wewnętrzna radość, wiedziałem, że mam do czynienia z Bogiem żywym. Powiedziałem Jezusowi: "do ciebie należy moje życie, tobie chcę służyć". To trwało jakieś 10 minut" - tłumaczy.
Nigdy więcej już nie modlił się w oparciu o tradycyjne, wyuczone formuły. Jak wyjaśnia, modlitwa "sama wypływała z jego serca".
Był przekonany, że aby służyć Bogu, musi zostać księdzem. Był nim przez 7 lat.
Jak mówi pan Jerzy, duże znaczenie miało dla niego to, że znalazł się w ruchu oazowym. Nauczył się tam czytać Biblię "ze zrozumieniem". I to doprowadziło go do pewnych wniosków.
"Dzięki temu zacząłem poznawać biblijną wersję Kościoła; czym jest i czym powinien on być według Biblii. Zobaczyłem, że to, z czym Kościół mi się kojarzył – jako instytucja, organizacja, hierarchia, pieniądze itd. – tego wszystkiego w Biblii nie ma" - tłumaczy.
Wskazuje, że w Biblii widzimy za to "żywą wspólnotę uczniów Jezusa".
Jako ksiądz zakładał kolejne wspólnoty oazowe. Był przekonany, że ma do czynienia z "martwym Kościołem".
"Ten paradygmat "jeden święty, powszechny i apostolski Kościół" jest tak silny – a przynajmniej tak silny był we mnie – że nie byłem wówczas w stanie tego podważyć" - wyjaśnia.
"Coraz więcej rozbieżności"
To jednak zaczęło się zmieniać, bo zaczynał dostrzegać "coraz więcej rozbieżności".
"Np. w Biblii nie ma kultu maryjnego ani kultu świętych. Wszystkie modlitwy i nabożeństwa stały się dla mnie koszmarem, a byłem księdzem i musiałem w tym funkcjonować" - wspomina.
Jego duchowy opiekun nie rozumiał jego rozterek i starał się je bagatelizować.
Jerzy prowadził rozmowy na te tematy także w gronie oazowiczów i jak tłumaczy, to był swego rodzaju "Kościół w Kościele".
"To była część reformacyjna; widzieliśmy, że księża niczego nie rozumieją, funkcjonują bezmyślnie na zasadzie tradycji i pewnego zjawiska kulturowego, bo tym de facto jest Kościół katolicki w Polsce. Staraliśmy się ich
oświecić. Doprowadzić do głębszego poznania, ale skutki były marne" - opowiada.
Jak mówi, grupa ta była "rozbijana", a nawet prowadzono z nią swego rodzaju "wojnę podjazdową".
"Wprowadzono do wspólnot oazowych księży, którzy najczęściej je niszczyli" - wyjaśnia.
Jerzy przyznaje w wywiadzie, że wtedy nie miał już żadnych wątpliwości - to, w co wcześniej wierzył, nie było prawdziwe, a "ów jeden święty, powszechny i apostolski Kościół to kłamstwo i ściema".
"Jest wiele Kościołów, natomiast ten, który uważa się za "jedyny prawdziwy" tak naprawdę nie został założony przez Jezusa, tylko powstał wskutek działań politycznych cesarza rzymskiego Konstantyna w IV wieku" - stwierdza.
Według niego, w Kościele katolickim doszło do "odrzucenia i zdystansowania się od Biblii na rzecz filozofii greckiej i prawa rzymskiego".
"Natomiast duchowo Kościół katolicki to konglomerat wpływów różnych wcześniejszych religii włącznie z Babilonem, Egiptem, Grecją, Rzymem plus tzw. Święta Tradycja, która narastała przez wieki. Kościół katolicki to uświęcił, nazwał "Tradycją" przez duże "T" i uważa za podstawę bożego objawienia" - mówi były ksiądz.
"Kościół katolicki nie opiera się na Biblii"
Jak dodaje, Kościół katolicki "nie opiera się na Biblii", a używa jej "głównie po to, żeby manipulować nią i uwiarygadniać swój system".
"Najważniejsze jest tzw. Magisterium Kościoła czyli hierarchia. To, co powie papież, biskup, proboszcz jest rozstrzygające – niezależnie od tego, co napisano w Biblii" - zaznacza.
Według niego, większość dogmatów Kościoła katolickiego nie ma biblijnych podstaw.
"Sakramenty, kult świętych, system pośrednictwa, kapłaństwo, celibat - przecież tego w Biblii nie ma!" - podkreśla.
Wyznaje, że zrozumiał, iż "Kościół w zasadniczych tezach myli się, a właściwie perfidnie kłamie" i "nie da się go odnowić, ponieważ to skostniały system".
Jerzy nie ma wątpliwośći, że Bogu nigdy nie chodziło o religię, ale o żywą relację z człowiekiem.
Chrześcijaństwo to osobista relacja z Bogiem
"Jestem antyreligijny to znaczy antysystemowy. Chrześcijaństwo postrzegam bardzo prosto, jako osobistą relację z Bogiem. Nie potrzebuję żadnych formuł, struktur, pośrednictwa" - tłumaczy.
Podkreśla, że skoro on był w stanie, "jako ultrakatolik", czytać Biblię ze zrozumieniem, to może to uczynić każdy.
Po odejściu z Kościoła katolickiego zaczął chodzić na spotkania do chrześcijańskiej wspólnoty. Poznał tam żonę, która uczestniczyła w budowie tego zgromadzenia.
"Po trzech latach się pobraliśmy, po następnych trzech urodziła nam się pierwsza córka. Teraz mamy dwie córki – 21- i 11-letnią. Prowadzimy z żoną działalność gospodarczą w zakresie transportu, jestem kierowcą" - wyjaśnia.
Na koniec zachęca do czytania Biblii "bez katolickiego filtra", ponieważ, jak wskazuje, Biblia daje nam możliwość poznania, jaki Bóg jest naprawdę i jakiej chce z nami relacji.
Były ksiądz Jerzy prowadzi kościół domowy i stronę www.koscielnaalternatywa.org. Można go także znaleźć na Facebooku