Obaj głoszący podczas wspólnego wywiadu dla TBN Polska dzielili się swoimi doświadczeniami.
Poruszono między innymi temat wielkich konferencji z udziałem tysięcy ludzi, w których obaj brali udział. Podkreślili, że tego rodzaju wydarzenia często mają duży wpływ ewangelizacyjny na rejon, w którym się odbywają, ponieważ potrafią gromadzić osoby, które normalnie nie przybyłyby na takie spotkanie.
Tu Marcin Zieliński wspomniał spotkanie z o. Johnem Bashoborą "Jezus na stadionie", które miało miejsce na Stadionie Narodowym w Warszawie i na którym również głosił. Jak powiedział, Duch Święty spoczywał na wielu ludziach zgromadzonych na obiekcie.
- Pamiętam, jak Duch Święty zstąpił na cały stadion i ludzie śmiali się w Duchu Świętym, doświadczali wolności, której Pan Bóg udzielał. To było ciekawe dla mnie, jak stoisz na środku stadionu i tylko słychać jeden wielki rechot z tych trybun i widzisz, jak Duch Święty dotyka tych ludzi - wspomniał.
Z kolei Jakub Kamiński opowiedział historię o ateiście, który nakłaniany przez inną osobę ze swojej pracy, przybył na spotkanie ewangelizacyjne i został ponadnaturalnie dotknięty przez Boga.
- Ta osoba zalała się łzami, wybiegła z trybun do przodu, padła na kolana, zaczęła pokutować. Życie tej osoby totalnie się przemieniło. Ta osoba pojednała się z Bogiem. Mało tego - cała jego rodzina przyszła do Pana, zaczęli głosić i dzisiaj ewangelizują - powiedział.
Wskazał w związku z tym, że nieraz, gdy jedna osoba się nawraca, rusza prawdziwe "domino" i efekty potrafią być dużo szersze niż jedynie nawrócenie tej osoby.
Za cel spotkań, na których usługuje, uznał to, by "ludzie zostali zaręczeni z Jezusem".
- To jest moje marzenie, ja do tego zmierzam i robię wszystko, aby to się stało - wyjawił.
Za błędne uznał oczekiwania ludzi, którzy przychodzą na spotkanie z głoszącym, licząc na to, że posiada on "lepsze przychylności czy kredyty u Boga niż inni".
- Ja zmieniam kierunek ich oczekiwania i mówię: "nie ja, ale On!" - wyjaśnił.
Również Zieliński stwierdził, że jego największym marzeniem jest to, żeby dany człowiek spotkał się osobiście z Jezusem. Wskazał też na potrzebę stworzenia na takich spotkaniach "przestrzeni dla Bożej obecności" i
dodał, że najbardziej podoba mu się, gdy on sam traci kontrolę nad tym, co dzieje się na danym wydarzeniu, a tę kontrolę przejmuje Duch Święty.
Obaj starają się też uczyć słuchaczy tego, by również oni potrafili usługiwać innym.
Odnosząc się do kwestii uzdrowień dokonywanych przez Boga, Jakub Kamiński podkreślił, że uzdrowienia bynajmniej nie przeminęły, jak niektórzy dziś sądzą.
- Ja wierzę, że ewangelia to pełny pakiet, w którym jest uwolnienie, wyswobodzenie, zbawienie, uzdrowienie, błogosławieństwo. To jest to, co Jezus dał nam na krzyżu - oświadczył.
Jako jedno z najbardziej spektaktularnych uzdrowień, które zaobserwował, wskazał sytuację, gdy modlił się za człowieka, który spadł z dużej wysokości. Choć rokowania były dramatyczne i człowiek ten został wniesiony do karetki pogotowia, po modlitwie wstał i wrócił do pracy!
- Ten facet wstał, wyszedł z karetki i poszedł do roboty - zaskakująco stwierdził głoszący.
Z kolei Marcin Zieliński opowiedział historię człowieka, który przyjechał na spotkanie z jego udziałem, a chodził o kulach.
Ten człowiek wyznał, że przez 14 lat nie był w stanie klęczeć.
- Zaczął klękać i wstawać, złożył świadectwo, przyjechał do nas później po roku i dwóch latach. Zostawili nam kule, one wiszą u nas na ścianie. Mamy dowód tego, co Pan Jezus uczynił - wyjaśnił.
Cała rozmowa poniżej.
Opublikowany przez Krzysztofa D Rompę Niedziela, 21 czerwca 2020