Godson zapytany przez prowadzącą Justynę Dobrosz-Oracz o to, dlaczego nie zapisał się do zespołu parlamentarnego "Stop ideologii gender", odpowiedział:
"Głównie dlatego, że nie sądzę, aby to był największy problem dzisiaj w naszym społeczeństwie. Większy problem mamy z bezrobociem wśród młodych absolwentów i osób powyżej 50. roku życia, kosztami pracy dla przedsiębiorców, brakiem polityki rodzinnej. Ja jestem bardzo aktywny. Należę do kilku komisji, zespołów parlamentarnych, a więc jestem bardzo zajęty".
- W Norwegii udowodniono, że nie ma czegoś takiego jak płci społeczne - dodał poseł.
- Ja się dziwię takiemu podejściu do sprawy, które mówi, że płeć można określać wyłącznie na podstawie posiadanych genitaliów. Kościół mówi, że nie można zmieniać tego, z czym się człowiek urodził. Płeć człowieka jest sprawą wielu wymiarów - argumentowała z kolei posłanka Grodzka.
Zapytany przez Justynę Dobrosz-Oracz o zagrożenia wynikające z gender poseł Godson odpowiedział:
"Ja nie jestem przeciwko gender jako teorii nauki, ale to nie powinno być przedstawiane dzieciom, które są w przedszkolu czy szkole podstawowej i które nie mają jeszcze zdolności krytycznej analizy czy rozróżniania, co jest rzeczywistością, a co jedną z teorii naukowych. Uważam, że takie rzeczy powinny zostać wprowadzone dopiero wtedy, kiedy dzieci będą posiadały takie zdolności rozróżniania. Po drugie, wprowadzenie takiej nowinki w takim wieku bez zgody czy wiedzy rodziców jest łamaniem konstytucji".
- Panie pośle, ale chodzi Panu o jaki typ zajęć? Bo dużo się o tym mówi, padają przykłady, że w jednych przedszkolach dzieci mają przebierać lalki za chłopców i tak dalej... - dopytywała prowadząca.
- To jest indoktrynacja. Nie wiem, na ile to jest prawda, ale czytałem w gazetach, że były projekty unijne na Małopolskę, że były jakieś ćwiczenia w Rybniku, ale ja rozmawiam o tym ogólnie. Uważam, że w sytuacji, kiedy rodzice wysyłają swoje dziecko do przedszkoli i okazuje się, że zamiast ogólnie aprobowanej wiedzy - alfabetu, pisania i tak dalej - zaczyna być oferowane to, co nazywam "nowinkami", to jest to łamanie konstytucji. Artykuł 48, ustęp 1: "Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania". A więc takie zajęcia nie mogą być przeprowadzane bez pytania o zgodę rodziców - podkreślił były pastor John Godson.
Tu zareagowała Anna Grodzka.
- Przecież nikt nie mówi, że należy naruszać ten artykuł konstytucji i zmuszać rodziców do tego, żeby przyjmowali coś, czego nie chcą przyjmować. W szkole dzieje się wiele rzeczy, co do których rodzice nie decydują bezpośrednio. Jest cały program szkolny, który po prostu jest realizowany - powiedziała.
- Ci wszyscy, którzy mówią o gender, mówią o pobudzaniu seksualności. To w ogóle nie ma sensu, bo edukacja seksualna nie do tego zmierza. Powinna się ona zaczynać dostatecznie wcześnie. Nie wiem czy od 4 czy od 7 lat, ale na pewno ta edukacja chronić będzie dzieci na przykład przed możliwością bycia obiektem seksualnym. Pozwoli im rozróżniać pewne rzeczy. Myślę, że istnieje lęk przed seksualnością jako taką, który nie pozwala przyjąć, że z dzieckiem tak naprawdę można rozmawiać o wszystkim, tylko w odpowiedni sposób - stwierdziła Grodzka.
W tym momencie Justyna Dobrosz-Oracz wskazała na przykład Wielkiej Brytanii, w której, jak podkreśliła, "bardzo wcześnie wprowadzono edukację seksualną" i "efekt jest taki, że tam jest najwięcej nastoletnich ciąż w Europie".
- Skąd wiemy, że istnieje związek między edukacją seksualną a ilością ciąż? Nie można stawiać takiej tezy - odpowiadała posłanka Twojego Ruchu.
- Ja uważam, że naprawdę są ważniejsze rzeczy. Żyjmy normalnie. Uważam, że nauka alfabetu, pisania jest słuszna, a nie uczenie dziecka, że mama jest tatą, a tata jest mamą - podkreślił John Godson.
Na ripostę transseksualistki Anny Grodzkiej nie trzeba było długo czekać.
- A ja uważam, że w szkole nie powinna mieć miejsca indoktrynacja religijna i też mam prawo, żeby nie zgodzić się, by w szkole była religia. Jak mówimy o tym artykule w konstytucji, to trzeba o tym pamiętać - powiedziała.
- Absolutnie się zgadzam. Mogę dać przykład, że moje dzieci, a mam ich czwórkę, nie chodzą na religię i to była moja decyzja, ale narzucenie jakiegoś nauczania bez zgody rodziców to jest łamanie konstytucji - odpowiedział Godson.
Jednak według posłanki Grodzkiej nie istnieje "przepis na człowieka".
- Są ludzie, doktrynerzy, którzy uważają, że jest przepis na człowieka. Przepis na to, jak człowiek powinien być wychowywany, jak powinien się zachowywać i że to wszystko jest przewidziane w jakimś tam kodeksie norm i tak ma być, a jak jest inaczej, to jest niedobrze. Ja uważam, że człowiek powinien być otwarty na rzeczywistość, patrzeć na rzeczywistość tak, jak ona naprawdę wygląda, a nie doktrynalnie, nie ideologicznie i nie w taki sposób, jaki proponuje nam Kościół - stwierdziła.
- Człowiek myślący, dojrzały, który potrafi rozróżnić, a nie dziecko, które w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym dopiero się formuje. Nie możemy narzucać pewnych rzeczy, po pierwsze, bez zgody rodziców, a, po drugie, rzeczy, które zamieszają mu w głowie - odpowiedział na koniec poseł Polski Razem.
Program "Polityka przy kawie" z udziałem Johna Godsona i Anny Grodzkiej obejrzysz TUTAJ
Opracowanie: ChristianNews.pl
Źródło: tvp.pl