W 2014 roku w wywiadzie dla portalu Gazeta.pl zapytana czy wierzy w istnienie duszy, stwierdziła, że jest agnostykiem, więc "jak najbardziej wierzy, że "coś" jest". Zaznaczyła jednak, że nie należy do żadnego "systemu wiary".
Była wokalistka zespołu Sistars twierdzi, że członkowie jej rodziny to katolicy. Wydaje się jednak, że ona sama do Kościoła katolickiego żywi urazę.
"Mama z tatą bardzo lekkomyślnie, moim zdaniem, wysłali mnie i siostrę do przedszkola prowadzonego przez zakonnice. To było straszne. Siostry były wyjątkowo nieprzyjemne" - wyjawiła.
Przybysz jest też zapoznana z buddyzmem dzięki swojej matce - Annie zaciekawionej również jogą.
"Jeszcze w podstawówce mama zabrała nas do buddystów w Falenicy, gdzie ślubowałyśmy pięć wskazań buddyjskich. Jedno z nich to powstrzymanie się od substancji zmieniających świadomość" - powiedziała w ubiegłym roku.
Piosenkarka miała styczność z kojarzoną z chrześcijaństwem muzyką gospel, w którą zaangażowani są też jej rodzice.
"Czasem zahaczam o ten rejon (gospel). Szczególnie z moją mamą, która ma chór w Monarze, gdzie przychodzi towarzystwo różnej maści. Rok do roku nasza Wigilia tak wyglądała, że zanim usiedliśmy do stołu, musieliśmy jechać na dwie godziny do Monaru śpiewać kolędy dla bezdomnych i narkomanów. Skutecznie nas to uchroniło przed wieloma pokusami" - mówiła.
Wiadomo, że razem ze swoją siostrą Pauliną brała udział w warsztatach gospel. Jak można przeczytać na portalu Onet.pl, ich "mistrzem i guru" w tej dziedzinie był William Hannibal Means - tenor Opery Wiedeńskiej.
"Hanibal uczy je nie tylko muzyki soul, gospel, ale także śpiewu klasycznego" - tak opisano udział sióstr w warsztatach "Śpiewaj i otwórz serce" w 2007 roku.
"Za pośrednictwem muzyki gospel i soul maestro stara się wywołać jak największą radość i zadowolenie u ludzi. W koncertach i warsztatach zawsze aktywnie uczestniczy publiczność" - można też przeczytać.
Natalia Przybysz przyznała wówczas, że Means miał "ogromny wpływ" na życie jej i Pauliny.
Warto jednak zwrócić uwagę, kim jest ten artysta.
Nasz rozmówca, który brał udział w warsztatach gospel z jego udziałem, nie ma na jego temat najlepszego zdania.
"Niesamowity artysta, ale duchowo pomieszanie z poplątaniem. Pamiętam zapowiedź jednej piosenki: "teraz zaśpiewamy coś, co będzie połączeniem gospel i voodoo" - wspomina.
Według niego, Przybyszowie "ściągali" go na warsztaty kilkakrotnie.
Miał na nich "rozstawiać rozpalone kadzidełka i figurki". Według naszego rozmówcy, były to figurki buddyjskie.
Poniżej nagranie Meansa, w którym śpiewa, że "pokój jest drogą".
A to inne jego nagranie - "Pieśń kozła".
Czy to ta mieszkanka ideologii, religii i agnostycyzmu doprowadziła Przybysz do decyzji o usunięciu dziecka i publicznego, bezrefleksyjnego obwieszczenia tej wiadomości? Być może...
Zobacz także: Natalia Przybysz chwali się aborcją. A co by było, gdyby...