Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne (BMA) zaleciło, by nie robiło tego 160 tys. jego członków. Zamiast "matkami" spodziewającymi się dziecka kobiety ciężarne mają być przez nich nazywane "ludźmi w ciąży".
W ten sposób stowarzyszenie chce uniknąć urażenia lub wyobcowania "transpłciowych rodziców".
Zalecenie dla lekarzy w szpitalach i przychodniach wystosowano kilka tygodni po tym, jak Brytyjczyk, który urodził się jako dziewczynka, ale zmienia płeć, wstrzymał się z operacją, by urodzić najpierw dziecko.
20-letni Hayden Cross jest w czwartym miesiącu ciąży i według prawa jest mężczyzną. Został już poddany terapii hormonalnej, ale nie przeprowadzono u niego jeszcze operacji zmiany płci.
Według "Daily Mail", obecnie nie ma innych znanych przypadków osoby ciężarnej zmieniającej płeć w Wielkiej Brytanii.
Mimo to, BMA nalega, by lekarze przestali używać słowa "matka", mówiąc o ciąży i w ten sposób "wspierali różnorodność".
"Zdecydowana większość ludzi, którzy zaszli w ciążę albo urodzili, identyfikuje się jako kobiety. Są jednak także mężczyźni inter- i transseksualni, którzy mogą zajść w ciążę" - wskazano.
Zalecenie, jak można się było spodziewać, spotkało się z krytyką.
Obrończyni praw kobiet Laura Perrins określiła je jako "antynaukowe, antykobiece i antymatczyne".
- Każdy lekarz wie, że tylko kobiety mogą mieć dzieci. Mówienie inaczej jest obraźliwe i niebezpieczne. To obrazi kobiety w całym kraju i jest przykładem tego, jak większość kobiet jest obrażana z powodu wyraźniej mniejszości - powiedziała.
Również konserwatywny deputowany Philip Davies jest oburzony. Zalecenie BMA nazwał "całkowicie absurdalnym".
- Skoro nie można nazwać kobiety w ciąży matką spodziewającą się dziecka, to do czego ten świat zmierza? - obruszył się.
A na tym nie koniec zaleceń Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego.
Sugeruje ono lekarzom, by w odniesieniu do osób transpłciowych nie używali wyrażeń "urodzona jako mężczyzna" albo "urodzony jako kobieta", ponieważ rzekomo "zbytnio upraszczają one kompleksowość tematu".
Z tych samych powodów nie powinni też mówić "biologiczny mężczyzna" czy "biologiczna kobieta". Zamiast tego mają stwierdzać, że dana osoba została "przypisana" jako mężczyzna albo kobieta przy narodzinach.
- To smutne, że społeczeństwo jest popychane w tym kierunku. Bóg stworzył nas jako mężczyzn i kobiety, a matki inaczej odnoszą się do swoich dzieci niż ojcowie. To postanowienie przyczyni się do dezorientacji ludzi, jeśli chodzi o istotną rolę matek w wychowaniu dzieci - mówi Michael Nazir-Ali - były biskup Rochester.
Z kolei katolicki biskup Portsmouth, Philip Egan, uznał to za "jeszcze jeden przykład kontrolowania naszych myśli i tego, co mówimy".
Głos zabrała także Heather Ashton z grupy TG Pals wspierającej ludzi transpłciowych.
- Wiemy, że biologiczne kobiety są w ciąży, ale ludzie transpłciowi również. To wielki krok na rzecz zapobiegania dyskryminacji wobec nich.
Zmiana terminologii może być tylko czymś pozytywnym dla każdego, kto chce zostać rodzicem i ma prawo, by nim zostać - stwierdziła.
"Daily Mail" dowiedział się także, że brytyjskie ministerstwo zdrowia wydało zalecenie, by transseksualistki (urodzone jako mężczyźni) były z założenia umieszczane na szpitalnych oddziałach dla kobiet. Podobnie transseksualiści (urodzeni jako kobiety) powinni trafiać na męskie oddziały.
"Ludzie transseksualni powinni być kwaterowani zgodnie ze swoim wyglądem - tym, jak się ubierają, jakie mają nazwisko i jakich używają aktualnie zaimków. Nie zawsze musi to zgadzać się z fizycznym wyglądem klatki piersiowej czy genitaliów" - brzmi pismo skierowane do szpitali.
W tej chwili w Wielkiej Brytanii działają 53 fundacje i grupy promujace prawa osób transpłciowych. Wiele z nich otrzymuje publiczne fundusze.
Setki tysięcy funtów przeznaczanych jest na badania nad tym, jak zwykłe słowa, takie jak "chłopcy i dziewczyny", mogą "wykluczać" osoby transpłciowe.
Zobacz także: Nie do wiary! Ta kobieta twierdzi, że tak naprawdę jest... kotem (WIDEO)