Sytuacja jest na tyle niepokojąca i nieprzewidywalna, że ambasada Stanów Zjednoczonych wezwała swoich obywateli, by opuścili Ukrainę.
Niektórzy Amerykanie, którzy mieszkają na Ukrainie od lat, wolą jednak zaczekać, zanim się ewakuują. Tak do sytuacji podchodzi między innymi amerykańska misjonarka Jane Hyatt.
- Mieszkam tu od 26 lat. Na dziś nie mam planów, by się ewakuować. Obserwuję, co się dzieje. Będziemy ufać Bogu i zobaczymy, co się wydarzy - powiedziała w wywiadzie dla amerykańskiego CBN News.
Hyatt prowadzi chrześcijański ośrodek rehabilitacyjny dla dzieci.
- Mamy w naszym ośrodku ponad 20 dzieci. Mam wiele obowiązków i wiem, że muszę spełniać ich tyle, ile jestem w stanie - mówi misjonarka.
Sześć godzin drogi na wschód od Kijowa, w obwodzie charkowskim, członkowie kościoła pastora Antona Tiszenki są w trakcie 21-dniowego postu połączonego z modlitwą.
- Spotykamy się w naszym kościele około 7. rano. Modlimy się o pokój na Ukrainie, o przebudzenie, pościmy i wierzymy, że Bóg będzie nas chronił, bo jest bardzo wiernym Bogiem - mówi Tiszenko - pastor Kościoła Nowego Pokolenia, jednej z największych ewangelicznych wspólnot w Charkowie.
Kościół znajduje się w odległości zaledwie 40 kilometrów od granicy z Rosją. Obwód charkowski leży także w pobliżu obwodów ługańskiego i donieckiego zajętych przez tzw. separatystów.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ostrzega, że to właśnie Charków może stać się kolejnym celem agresji Moskwy.
Tiszenko podkreśla, że mimo długotrwałego napięcia w regionie, Bóg działa. W ubiegłym roku 27 tysięcy ludzi wypełniło miejscowy stadion podczas ewangelicznej krucjaty.
- Ludzie, jak nigdy wcześniej, są otwarci na Jezusa Chrystusa - mówi.
Według niego, ponad 10 tysięcy osób wyszło wtedy naprzód, by przyjąć Jezusa Chrystusa jako swojego Zbawiciela.
Tiszenko zamierza dalej głosić ewangelię, pomimo rosyjskiego zagrożenia.
- To będzie wspaniała możliwość, byśmy głosili jeszcze więcej, więcej się modlili. Zobaczymy, jak wielu ludzi przyjdzie do Pana - mówi.
Giennadij Mochnienko, pastor Kościoła Dobrych Zmian z Mariupola, prowadzący centrum rehabilitacji dzieci, w rozmowie z CBN News przyznaje, że dzieci z ośrodka, budząc się rano, widzą linię frontu prosto z okien.
- Całe ich dzieciństwo to była wojna. (...) Ale my budujemy kościół, głosimy ewangelię, pomagamy ludziom. Kościół pośród wojny robi to, co kościół musi robić - tłumaczy.
Jak wskazuje, na Ukrainie nigdy wcześniej nie panowała taka wolność jak teraz. Rosja chce jednak to zatrzymać.
- Ale my modlimy się, przeciwstawiamy się im, mamy niesamowitych żołnierzy, którzy są z nami i ich powstrzymują. I mam nadzieję, że uda się powstrzymać chęć Rosji, by okupować cały mój kraj - powiedział.
Jak podkreśla, wychował się w Związku Radzieckim i "nienawidzi" wszystkiego, co ma związek z komunizmem czy "duchem imperializmu".
- Kocham ludzi, kocham Rosję, choć nie jest teraz łatwo to mówić, ale nienawidzę tego ducha komunizmu. Proszę, módlcie się o cud dla Ukrainy - zaapelował.
Na podstawie: CBN News