Tak stanowi ustawa przyjęta w izbie niższej parlamentu Hiszpanii nieznaczną większością głosów przez rządzących krajem socjalistów i ich koalicjanta - blok Unidas Podemos. Reformę poparły też ugrupowania separatystyczne z Katalonii i Kraju Basków, a także mniejsze partie lewicowe.
Krytycy reformy są zdania, że nowe przepisy grożą demoralizacją najmłodszych uczniów i indoktrynacją dzieci. Jednym z zarzutów jest także ograniczenie wpływu rodziców na program nauki pobieranej przez dzieci.
Na ulicach 50 hiszpańskich miast odbyły się w związku z tym protesty z udziałem kilkudziesięciu tysięcy osób. Największe manifestacje miały miejsce w Madrycie, Barcelonie, Sewilli czy Walencji.
W związku z pandemią koronawirusa uczestnicy przejechali w proteście samochodami.
Protesty zorganizowała organizacja Mas Plurales reprezentująca stowarzyszenia rodzicielskie, przedsiębiorstwa i edukatorów ze szkół, z których wiele jest prowadzonych przez grupy katolickie. Dołączyli do nich politycy konserwatywnej Partii Ludowej.
Według Mas Plurales, petycję przeciwko nowym przepisom drogą elektroniczną poparło już 1,5 miliona osób.
Partia Ludowa zapowiedziała pozew w sprawie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego i zadeklarowała, że anuluje nowe prawo, gdy tylko ponownie obejmie władzę.
Hiszpania staje się coraz bardziej liberalnym krajem. Wcześniej, w 2005 roku, zalegalizowano tam tzw. małżeństwa homoseksualne. Z kolei od 2010 roku obowiązuje w tym kraju prawo, które zezwala na aborcję na życzenie kobiety w pierwszych 14 tygodniach ciąży.
Na podstawie: El Pais, Onet.pl, pap.pl