Ustawa zakazuje "wykonywania praktyk religijnych, w tym praktyk opartych na modlitwie czy egzorcyzmie" mających na celu udzielenie pomocy osobom z niechcianymi skłonnościami seksualnymi.
Zakłada także, że rodzicom, którzy nie zaakceptują kłopotów swoich dzieci z tożsamością płciową czy tzw. orientacją seksualną, grozi kara do 10 lat więzienia.
Prezbiteriański Kościół Australii jako pierwszy zabrał głos po tym, jak ustawa została przegłosowana przez izbę wyższą parlamentu Wiktorii.
Moderator Kościoła - wielebny dr Peter Barnes wezwał duchownych, by pozostali wierni Pismu Świętemu w sprawach moralności seksualnej, w tym homoseksualizmu i transpłciowości.
Jak zwrócił ze zgrozą uwagę, "seksu homoseksualnego nie wolno już nazywać "grzechem", a osoba będąca dziś mężczyzną może uznać się jutro za kobietę".
Publicysta Bill Muehlenberg wezwał wierzących, by trwali przy Chrystusie "niezależnie od poważnych konsekwencji".
"Czy to będzie ten dzwonek alarmowy, którego potrzebujemy? Skończył się czas gierek. Biorąc pod uwagę, żę chrześcijanie są główną grupą, w którą jest to wycelowane. musimy być świadomi tego, co się dzieje. Albo zdecydujemy, że będziemy trwać przy Chrystusie albo wyrzekniemy się wiary i przyznamy, że to była tylko farsa. Musimy wybrać teraz" - podkreślił.
Jeszcze przed głosowaniem w sprawie ustawy katolicki arcybiskup Melbourn Peter Comensoli wezwał premiera Wiktorii Daniela Andrewsa, również ochrzczonego katolika, by powstrzymał ustawę, bo, jak wskazał, państwo nie powinno interesować się tym, o co modlą się obywatele.
Ustawa ma trafić teraz do rozpatrzenia przez gubernatora stanu. Nie wejdzie w życie przez najbliższy rok.
Tzw. małżeństwa homoseksualne na poziomie federalnym w Australii są legalne od 2017 roku.
Na podstawie: The Guardian, LifeSiteNews.com